10.06.2018

Od Michia CD Mateo

- Alfa się zgodziła.- usłyszałem głos Mateo blisko siebie. Nawet na niego nie spojrzałem.
  Zachodzące słońce wydawało mi się pięknym... niesamowitym zjawiskiem. Światło robiło się bardziej czerwone. Niebo wyglądało jak zalane krwią. Krwią wszystkich zmarłych. Nie sądziłem, że porównam je właśnie do tego, a jednak... Tak się stało. Miałem zmróżone powieki. Czułem, że moje oczy pokazują wewnętrzne morze smutku, jakie kryje się pod maską teraźniejszej obojętności... Jeziora uczuć i myśli jakie teraz mam w sobie, jednak nie zdradzam ich za pomocą mowy. Czułem jak tafla jeziora się rozrasta... Jak poziom wody przez nagły przypływ emocji i natłok myśli podnosi się z każdą chwilą coraz wyżej i wyżej.
Czułem, że zaraz na świat wyjdą perły smutku, jakie wydostaną się z moich oczu.
  Wydostaną się pokazując jednocześnie jaki słaby psychicznie jestem..
Nie chciałem płakać. Nie przy nim. Nie przy kimkolwiek.
- Michio...?
- Fajnie, naprawdę.- odezwałem się w końcu trochę łamjącym się głosem, po czym szybko odwróciłem się do niego plecami.
  Wraz z mrugnięciem wypuściłem kilka łez, przez które najchętniej zapadłbym się pod ziemię.
  Jak najszybciej umiałem otarłem je, kiedy zobaczyłem, że Mateo dziwnie się na mnie patrzy.
...Że w ogóle się na mnie patrzy. Że zmienił pozycje, żeby spojrzeć na mnie... Żeby widzieć jak płaczę.

Warknąłem na niego i obrałem nieznany sobie kierunek. Wypowiedziałem cicho pod nosem wiązankę przekleństw, jaką obrzuciłem swoją głupotę.
  Jak mogłeś być taki... taki... DURNY?!- Myślałem zaciskając zęby i starając się smutek i zrezygnowanie przekształcić w złość. Słońce już zaszło. Niektóre gwiazdy już było widać.
  Słyszałem, że Mateo jeszcze coś do mnie mówi, ale nie rozumiałem co. Szedł za mną. Nie zgubię go na jego terenach.- pomyślałem.- Ale czy na pewno chcę go gubić? Po co?

W sumie to i tak było nie ważne. Od początku. Nic. Cokolwiek.

Zatrzymałem się gwałtownie, przez co pewnie wywołałem niemałe zdziwienie u idącego za mną basiora. Ciągle zmieniałem swoją postawę. Postanowiłem, że postaram się to zmienić. Ale jeszcze nie teraz. Kiedy indziej. Może jutro. Albo nie. Nie wiem.
  Odwróciłem się w stronę zdezorientowanrgo Mateo. Pewnie nic już nie rozumiał. Nie dziwiłem mu się. Ja też nie pojmowałem swojego zachowania. Niczego.

- Przepraszam...- powiedziałem bardzo cicho, ledwie zauważalnie jąkając się na początku wyrazu.

<Mateo?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz