11.06.2018

Od Lii ,, Czyli powtórka z rozgrywki"

Zmówiłam się z Luną, na swatanie. Czemu? Bo tag >D Demo jest tu od nie dawna, a Micho idealnie nadaje się do roli mensza! Emm... chyba. Był poetycki, przez co miał ode nie pełny szacunek, gdyż filozofa, malarz, amator pisarski i tp, potrafi uszanować Poetę. Ale wracając do sprawy, wparowałam do jaskini Luny. Szczeniaki najprawdopodobniej oswojone już z tym, że ktoś nie spodziewanie włazi im do jaskini, nie za bardzo się przejęły nowym osobnikiem w ich mieszkaniu.
- Masz te.... och... czyli masz - mruknęła samica, gdy postawiłam na ziemi cały kosz lawendy.
- Pola lawendowe mają ich aż za dość. Skołowałam też ten naszyjnik... - mruknęłam pokazując Księżycowi czerwony "futerał" miły w dotyku. W  środku znajdował się taki niby wisiorek ze srebrną sową, o ametystowych oczach.
- Ładne - przyznała samica, po czym odłożyłam wszystko na miejsce.
- Skołuj czerwone wino, jakieś róże, hiacynty kalifornijskie, i grajka na harfie. Ja załatwię grajka skrzypkowego. Świece są jeszcze potrzebne. DUUUŻO ŚWIEC. Może jeszcze świetliki? Dla demo mangowy deser lodowy z bitą śmietaną Misiek nie lubi zimnego, więc trza coś innego skołować.
- Chwila, zaraz, zastopuj - wadera usiadła, wzięła jakiś notatnik i długopis, popatrzyła na mnie i rzekła - Możesz powtórzyć?
- Ech.... - ten wzdech zrezygnowania, po czym powtórzyłam wszystko jeszcze raz, gdy wadera skończyła zapisywać, podrapała się długopisem po głowie.
- A na kiedy to wszystko?
- Na dzisiaj wieczór.
- Wieczór czyli kiedy.
- Gdzieś tak 20.00? Nie wiem. Tak mniej więcej. Ty się zajmiesz przygotowaniem kartek z zaproszeniami czy ja mam to zrobić?
- Zależy.
- Od?
- Kto ma ładniejsze pismo.
- Uch... - usiadłam na podłodze, najpierw sprawdzając czy nie ma na tym miejscu klocków lego.
- Czyli może lepiej ja... tylko muszę iść do sklepu papierniczego.

~***Taki mały time skip***~

Miałam napisane już wszystko. Co było w tych listach? Coś w moim imieniu że się niby chce spotkać. I... zamówiłam muzyka. Miejsce które wybrałyśmy, to polana. Cała w makach. Pośrodku polany były skałki, idealnie nadające się na siedzenie, widowisko, oraz ten wybój jako "niby stół" Przykryty teraz piknym nakryciem. Świerszcze grały same z siebie, a lawenda i hiacynty zostały zasadzone wokół siedzeń Miśka i Demo. Świece za pomocą wiatru unosiły się w powietrzu, a nieco dalej zasadziłam maciejkę, która cudnie pachniała wieczorem. Na pierwsze danie... spagetti na jednym talerzu. Na drugie: Pieczeń w ziołach, no i deser. Wcześniej wbiłam do Demo i dałam jej dość nie typową perfumę, pachnącą świeżymi ciastkami, i dokładnie dopilnowałam, by tego użyła.













< Luneł? Twoja kolej>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz