12.06.2018

Od Ezekiela

Jestem tylko zwyczajnym wilkiem, oddzielonym od najukochańszego brata, żyjącym z demonem u boku. Jedyną rzeczą której pragnę jest przynależność do jakiejś watahy, rodziny. Czy chociażby po prostu znaleźć towarzysza dla tej niedoli jaką jest samotność. Oczywiście, nie mówię o Harisie. Demon wiernie stąpa u mojego boku od samego początku. Nie ważne, czy brak mi humoru, czy tryskam radością.
- Zawsze gdy przechodzę przez las, bierze mnie na przemyślenia. Nie uważasz, że to dziwne? - rzuciłem pytanie można by powiedzieć, że w przestrzeń.
- Ależ to normalne - za moją szyją poruszyło się niewielkie zwierzę.
Już po chwili czułem na głowie niewielkie łapy, a zaraz po nich resztę stworzenia. Demon jak gdyby nigdy nic siedział, używając mojego “czoła” jako wieży strażniczej.
- Przyjacielu, nie masz się czego obawiać, wracaj do spania - uśmiechnąłem się, przeskakując przez spalone drzewo.
Stwór oczywiście nie posłuchał. Zamiast tego umościł się wygodnie na futrze.
- Czasami w ciebie nie wierzę - pokręciłem rozbawiony głową, po czym rozprostowałem skrzydła.
Poruszyłem nimi delikatnie, następnie znów je złożyłem. Raczej ich nie użyję. Nie kiedy Haris nie jest na to przygotowany. Wybrałem więc trucht zamiast wzbicia się swobodnie w niebo.
W końcu po dłuższym czasie, zmianie koloru oczu z zieleni na złoto i spoczęciu w cieniu przy jednej z pobliskich polan, mogłem na spokojnie przemyśleć swoją sytuację. Haris położył się wygodnie przy moim boku, więc nie musiałem się nim martwić. Rozpocząłbym jakże ciekawą tyradę na temat samotności, jednak przeszkodziło mi coś. Raczej ktoś.
Zwróciłem się w stronę wilczych oczu.
- Kim jesteś? - zapytałem, siląc się na spokojny ton.

Ktoś?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz