11.06.2018

Od Michia do Haraki (z tymczasową ucieczką od Meteo)

Wszedłem wolno do nieznanej mi jaskini. Właściwie wszystko było mi tu nieznane. Obcy teren, który teraz... Był moim domem? Czy mogę to tak nazwać? Nie wiem.
  Ważniejsze jest to, że nie chcę już sprawiać problemów. Mateo... Jest świetny. Nie wiem jak on ze mną wytrzymuje, ale... Jestem mu za to wdzięczny. Będę po prostu grzeczny. Muszę panować nad emocjami. 

Pomożesz mi baciszku? Jak kiedyś. To proste. Pamiętasz? Zawsze mi pomagałeś. Zawsze byłeś blisko. Nawet kiedy cię już nie było. Rozmawialiśmy codziennie. Znaczy... Ja do ciebie mówiłem. Potem przestałem. Wierzę, że słyszysz wszystko to, co myślę, Six. Wiem to. Wiem, że jakoś, nie wiem jak, ale jakoś mi pomagasz. Czuję, że działasz. Że jesteś. 

Uśmiechnąłem się deliatnie przez tą myśl. Mateo patrzył na mnie ukradkiem. Udawałem, że tego nie widzę. Ciekawe o czym on myśli... Co ma w głowie...- myślałem obserwując jego ruchy. Bezczelnie się w niego wgapiałem, ale nie wiedzieć czemu nie przeszkadzało mi za bardzo to, że postępuję niegrzecznie. Basior swobodnie poruszał się po pomieszczeniu. Zgadłem, że tu mieszkał.
  Rozejrzałem się dokładnie. Było ładnie. Inne określenie nie przyszło mi do głowy. Ładnie- Prosta przydawka, która w rzeczywistości nie opisywała zbyt dobrze wnętrza domu Mateo, jednak nie zamierzałem zmieniać jej na inną. Ładnie.- powtórzyłem w myślach.
 Miałem tu spać, jak stwierdził sam właściciel tego lokum. Nie byłem jednak śpiący. Ale nie chciałem znowu czegoś zepsuć swoim zachowaniem. 

time skip

Było bardzo późno. Wyszedłem z jaskini, by zaczerpnąć świeżego powietrza i zapolować na jakieś małe nocne stworzenia. Czarny basior dawno już usnął, najpewniej pogrążony w przemyśleniach. Byłem głodny. Dawno już nie czułem smaku krwi, ani w ogóle jedzenia w pysku. Przyczaiłem się przy drzewie. Na widoku miałem dość sporego, dorosłego zająca. Nie spał. Tu moje zadanie robiło się trudniejsze, ale wciąż bardzo możliwe do zrealizowania. Jeden ruch. Przygotowałem pazury i ustawiłem się bezszelestnie w pozycji do skoku. Zając zauważy mnie. To nieuniknione. Ma dobry wzrok. Odskoczy. Bardzo szybko. Ale nie wykona nawet dwóch skoków. Nie zdąży. Jestem cięższy i będę spadać szybciej. 
Zając przemieścił się minimalnie. Nie widział mnie jeszcze. Przysunął się do krzaka. Najwyraźniej szykuje się do snu.
 Podskoczył bliżej mnie.
Jeszcze chwilka...
Zwierze ruszyło prawym uchem. Usłyszało coś z lewej strony i odskoczyło w prawą. Ja byłem po prawej. Zając tylko ułatwiał mi zadanie. Ucieszyłem się w duchu. Skoczyłem tak szybko i taj zaleko, że nawet po próbie ucieczki z łatwością dogniotłem zwierzę do ziemi. Wydało z siebie odgłos bólu. Zwinęło się w spazmach ciwrpienia, nadal starając się mi wyrwać. Po chwili już zamoczyłem kły w mięciutkiej i ciepłej szyi ssaka. W końcu jedzenie. Zając przestał wierzgać.
Mogę zacząć jeść.- wykrzyknąłem, oczywiście mentalnie, uradowany. Chwilę potem usłyszałem znikomy szelest w krzakach. Ustawiłem się w pozycji bojowej.

Zjem troszkę później~

<Haraka?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz