12.06.2018

Od Michia CD Mateo lub ktoś jak Mateło sie nie chce

  Jadłem szybko. W krótką chwilę połowa zwierzęcia zniknęła. Kontynuowałem pożywianie się już w wolniejszy sposób. Zając był okropnie smaczny. Albo to, albo to kwestia tego, ze dawno nie miałem nic w pysku. Świeża krew i mięsko były dla mnie niczym nowy zastrzyk energii.  Tyle mi wystarczyło. Najchętniej zjadłbym jeszcze trzy takie, ale przez uprzejmość zostawiłem szczurzycy tyle, ile było dla niej wystarczająco. Nawet troszkę więcej.
- Proszę.- rzuciłem przysuwając jedzenie bliżej niej. Przytaknęła i cos powiedziała, ale nie do końca zrozumiałem co.
  Kropla krwi skapła mi z pyska na łapę, na której nosiłem branzoletkę. Rozejrzałem się dookoła siebie. Niedaleko było jeziorko.   Mimo panujacej ciemności mogłem zobaczyć zarys wszystkiego. Gwiazdy i księżyc rozjaśniały świat na tyle mocno, że byłem w stanie przebiec się dość szybko w jedną i w drógą stronę, nie wpadając po drodze na ani jedną przeszkodę.
Zerknąłem jeszcze (a właściwie wgapiłem się i patrzyłem tak kilka minut) na dość niecodzienne zjawisko, jakim był gadający szczur, zjadający szczątki zająca, po czym ruszyłem w stronę akwenu. Tafla wody była przejrzysta i mimo braku słońca mogłem dojrzeć dno w niektórych miejscach. Obrzuciłem przelotnym spojrzeniem otoczenie. Nic ciekawego. A co najważniejsze- żadnych zwierząt w pobliżu. Zsunąłem delikatnie branzoletę z łapy i położyłem ją w bezpiecznym miejscu, jakieś dziesięć centymetrów od wody. Wszedłem do jeziora tak, by robić jak najmniejszy hałas, który, swoją drogą, byłby tam niepotrzebny i opłukałem się z krwi.
  Po wyjściu na brzeg otrzepałem się, żeby szybciej wyschnąć i nałożyłem szybko ozdóbkę spowrotem na łapę. Starałem się jak najmniej patrzeć na bliznę jaka mi została po tym dniu w którym... Nie, stop! Pozytywne myślenie, panowanie nad emocjami. Nie chcę sprawiać kłopotu. Muszę to sobie gdzieć zapisać. Najlepiej sto razy. Wielkimi literami.
  Przebiegnąłem się chwilkę i kiedy zobaczyłem, że odszedłem troszkę za daleko zacząłem wracać po swoich śladach i tropie. Znalazłem jaskinię Matea bardzo szybko, zupełnie jakbym chodził tam już miliony razy.
  Basior spał. Wyglądał spokojnie. W takim bezruchu jedyne co wskazuje na to, że żyjesz to oddech i puls. Ewentualnie inne odgłosy. Z daleka bicia serca Mateo nie mogłem wychwycić, a nie chciałem podchodzić bliżej. Bałem się. Nie wiem do końca czego, ale tak było. Doskonale za to widziałem jego oddech. Widziałem i słyszałem. Patrzyłem tak na niego jeszcze chwilkę. A zaraz potem ogarnęło mnie zmęczenie. Położyłem się w miejsce, jakie wcześniej wskazał mi czarny basior, by po długiej chwili zasnąć.

~✴✳✴~


♪Patrzą
Nie skradają się

Warczą
Lecz nie chcą wystraszyć cię

Uciekają
Lecz nic nie goni ich, nie

Wiedzą
Lecz wiedzy szukają 
Bo kto wie

Może przyda się kiedyś nowy dar
Uwolnienie cię od conocnych mar
Jeśli chesz pomóc sobie i jemu i im
Musisz odnaleść ten bezkresny hymn
Szukaj tam gdzie jesteś
Daleko nie masz
Cztery razy go jej odśpiewasz
Może jeszcze nie widzisz
Może jeszcze nie wiesz
Nie zawsze piosenkę nazywamy śpiewem

Zastanów się dobrze
Nim minie czas
Masz trzy księżyce
Nim dogonią was

Wiedz tylko że
Jeśli zadania nie wykonasz
Razem z nią
W męczarniach wielkich skonasz.~



<Mateo lub ktoś jeśli Mateo nie chce>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz