16.06.2018

Od Mauvais do Michia


- Nie ma sprawy... - odparłam prawie natychmiast po usłyszeniu odpowiedzi basiora. On tymczasem, nie wiem dlaczego, wpatrywał się we mnie, no, może nie dokładnie we mnie, ale w moją maskę. Albo oczy, zależy jak na to spojrzeć. Jeszcze przez kilka sekund znosiłam ciężar tego spojrzenia, ale potem wbiłam wzrok w ziemię. Było cicho... Panowała cisza, jedna z tych niezręcznych cisz, podczas których żaden z rozmówców nie wie, co ma dalej powiedzieć.
- Jak się... nazywasz? - usłyszałam głos wilka, a przez ułamek sekundy przez myśl przemknęło mi zdanie "to ci do szczęścia potrzebne nie jest", ale na moje szczęście była to tylko chwilowa złośliwość, o której nikt nie musiał wiedzieć.
- Mauvais - odpowiedziałam z lekkim sarkazmem w głosie, niestety, typowym dla mnie. Plus, dodatkowo, niecodziennie rozmawiam z wilkami dłużej niż kilka sekund, taka już natura aspołecznej osoby. Wymiana zdań dłuższa niż pięć minut zdarzała mi się coraz rzadziej od czasu ucieczki z domu. Trochę to kolidowało z moim charakterem, ale jednak w końcu udało mi się pogodzić naturę introwertyka i złośliwca.
- Michio - znowu ta cisza. Grobowa i niezręczna. Zastanie mnie noc, jeżeli ta rozmowa będzie się tak ciągnęła. Przymknęłam oczy i wzięłam głęboki oddech.
- Miło mi ciebie poznać, a teraz bardzo przepraszam, ale mam... coś załatwić i dlatego muszę przerwać rozmowę - wygłosiłam swoją kultową regułkę, której przez wiele tygodni uczyłam się wręcz na pamięć, zmieniając ją trochę, jeżeli tego wymagała obecna sytuacja. Skłoniłam lekko głową i odwróciłam się gwałtownie, przy okazji zamiatając ogonem ziemię. Uszłam być może z pięć metrów, a potem usłyszałam szelest liści. Odwróciłam się, by zobaczyć co się dzieje i zauważyłam, że owy Michio odszedł. Skierowałam ponownie wzrok na ścieżynę i przyspieszyłam nieco tempa, chcąc szybciej dojść do jaskini.
***time skip***
W wejściu przywitało mnie mocne łopotanie skórzastymi skrzydłami o powietrze. Przeczesałam wzrokiem jaskinię i szybko odnalazłam źródło dźwięku. Moja kochana hybryda kota i nietoperza najwyraźniej się nudziła, zresztą jak zawsze, więc zdążyłam się do tego przyzwyczaić.
- Mauvais - jedno słowo, wręcz ociekające tonem, który ma wywołać u mnie wyrzuty sumienia. Przewróciłam oczami, co prawdopodobnie nie zostało zauważone.
- Nie interesuje mnie co masz mi do powiedzenia, mam ważniejsze sprawy na głowie niż słuchanie twojego bełkotu - przerwałam hybrydzie uwalniając drzemiące we mnie moje "ja". La Lloronie nie przeszkadzały moje słowa, ale zastosowała się do mojego polecenia. Udając obrażoną, odleciała w jakiś najciemniejszy kąt jaskini, a ja nie miałam zamiaru jej zatrzymywać.
- W końcu trochę spokoju - mruknęłam do samej siebie.

<Michio? Słabe takie trochę :/>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz