8.06.2018

Od Mateo CD Michia

Z błogiej ciemności zaczęły mnie dolatywać jakieś zapachy. Było mi wygodnie i nie chciałem tego zmieniać, ale mimo woli skupiłem się na odczuciach - okazały się aromatem ziół, od którego aż kręciło w nosie. Rozpoznanie zapachu miało też niestety skutki uboczne - a mianowicie wybudziło mnie ze słodkiego, regenerującego snu. Otworzyłem oczy i rozejrzałem się. Zamiast skalnego sufitu swojego pokoju ujrzałem sklepienie z ziemi i drobnych kamyczków, upstrzone pękami suszących się roślin.
"Gdzie ja jestem? Co ja tu w ogóle robię!?" - zdążyłem wykrzyknąć w myślach, zanim dotarł do mnie radosny głos Rose. Wtedy jak za smagnięciem bicza przypomniałem sobie wszystkie wcześniejsze wydarzenia.
Obcy. Gdzie on jest?
Powoli wystawiłem głowę zza rogu. Wilk siedział tam i bynajmniej nie wyglądał, jakby miał zaraz zrobić coś złego. Raczej tak, jakby miał zaraz zasnąć. Przed nim stała Rose, ochoczo wskazując kolejne medykamenty, wyjaśniając ich działanie i zastosowania, w tej samej chwili mieszając coś w małym kociołku. Nie miałem pojęcia, jak udaje jej się robić tyle rzeczy na raz, a jednocześnie od samego słuchania jej powieki znów zaczęły mi ciążyć.
Przegoniłem narastające znudzenie, żeby coś powiedzieć, ale ona mnie uprzedziła.
- O, obudziłeś się! - Basior siedzący na środku wzdrygnął się i zamrugał.
- Emmm... Najwyraźniej. Nic mu nie jest? - zapytałem. Medyczka zaśmiała się.
- A czy kiedykolwiek było? Jest zdrów jak ryba, był jedynie zmęczony.
Z oczu wilka ciężko było cokolwiek wyczytać, jednak było pewne, że pomijanie go w rozmowie nie przypadło mu do gustu.
- Dobrze. A więc chodź... - Spojrzałem wyczekująco na basiora.
- Michio - dopowiedział, podnosząc się niechętnie. Michio? To brzmi jak... Cóż, Miś. Ciekawe, czy w dzieciństwie przezywali go Pluszak. Wyszliśmy z jaskini.
- Ja jestem... - chciałem się przedstawić, ale Michio mi przerwał.
- Tak, wiem. Mateo. Ona - ruchem głowy wskazał w głąb jaskini - już mi powiedziała. Mogę już sobie iść?
Prychnąłem.
- Żebyś się znowu doprowadził do takiego stanu i narobił mi problemów? Nie ma mowy. Idziemy prosto do Alfy.
Zdążyłem zrobić jeszcze parę kroków do przodu, zanim zdałem sobie sprawę, że basior już za mną nie podąża.
- Nigdzie nie pójdę - wywarczał. - Jeśli tak ci przeszkadzam, to dlaczego po prostu mnie nie przegonisz? Co ja miałbym chcieć tutaj robić!?
- Słuchaj - ledwo powstrzymałem się, żeby na niego nie wrzasnąć - jeśli cię pogonię, szybko znajdą cię inni. Może nie tak... pokojowo nastawieni. A jeśli nawet uda ci się uniknąć patrolu, te tereny są otoczone terytoriami potworów, których nawet sobie nie wyobrażasz. Więc jeśli nie chcesz skończyć w ciemnym rowie jako mielonka, to mógłbyś przestać się stawiać i być chociaż odrobinę wdzięcznym za to, że próbuję ci pomóc!
- Pomóc mi? - parsknął Michio. - Stawiając mnie przed twoją Alfą, żeby kazała mnie ukamieniować za naruszenie granic? Ale mi pomoc!
W tej chwili wszystko zrozumiałem. Miałem ochotę westchnąć głośno, ale się, jakimś cudem,  powstrzymałem.
- Miałem zamiar ją zapytać, czy nie mógłbyś tu zamieszkać - wycedziłem cicho - ale teraz nie jestem już tego taki pewien.
<Michio?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz