10.09.2016

Od Anakina CD Luna

- Czy nie wyrażam się jasno?! Tam mógł ktoś zostać! - krzyknąłem zdenerwowany.
- Anakin, jak tam pójdziesz, to zginiesz - odpowiedziała mam Lii.
- Eh... - wydukałem odchodząc od nich.
Ułożyłem się w kącie obok Lili i patrzyłem na resztę spode łba. Chwyciłem do łap kartkę i napisałem list do Luny...
                 Droga Luno!
Może nie znamy się zbyt długo, ale wiedz, że jesteś jedną z najważniejszych osób w moim życiu. Nie wiem czy wrócę, ale jak zginę, to pamiętaj o mnie. Wracam po Łatkę - przyjaciółkę Lili.
Pamiętaj, że zawsze będę przy tobie ~ Anakin.
***Kilka godzin później...***
Gdy wszyscy poszli spać - to była moja szansa... Przysunąłem list tuż pod pyszczek Luny. Powoli wyszedłem z jaskini i stanąłem wsłuchując się w dźwięk nocy.
- Anakin? - usłyszałem głos jakiejś wadery. Odwróciłem się i ujrzałem Lię stojącą kilka metrów ode mnie.
- Idę po innych... - szepnąłem podchodząc do niej. - Nie wiem czy wrócę, ale pamiętaj, że zawsze przy was będę...
- Napadą Cię - powiedziała przerażona.
- Wybacz... - szepnąłem obejmując ją delikatnie. Odsuwając się, odszedłem w głąb lasu...
Cisza... Głucha cisza! No błagam was - mruknąłem przybierając postać skrzydlatego wilka. Wzniosłem się w górę i poleciałem w stronę terenów naszej Watahy...
***Nad ranem...***
Gdy w końcu dostrzegłem jaskinię alfy, wleciałem do niej. Stojąc już na ziemi złożyłem skrzydła.
- Halo, jest tu ktoś? - zapytałem szeptem rozglądając się po gruzach domu.
Słysząc ciche kaszle pobiegłem w ich stronę. Wygrzebałem stamtąd małą, wychudzoną  waderkę.
- Ty jesteś Łatka? - zapytałem lekko się uśmiechając.
Pokiwała lekko główką.
- Chodź znajdę coś dla Ciebie do jedzenia - pobiegłem z nią na plecach do lasku. Szybko upolowałem Jelenia i obrałem go ze skóry. Podzieliłem mięso i wnętrzności, te pierwsze podsunąłem waderce pod pyszczek. Zjadła wszystko że smakiem i na końcu się oblizała.
- Jestem Anakin - przedstawiłem się patrząc na młodą.
- Dziękuję, że mnie uratowałeś - szepnęła.
- Nie ma za co.
- A co z Alfą, Lilą i resztą? - zapytała słabym głosikiem.
- Wszyscy są bezpieczni kilka kilometrów stąd - lekko się uśmiechnąłem.
- Wracamy do nich?
- Tak, ale wyruszymy jutro, bo nie chcę wędrować w nocy - szepnąłem.
Parę minut później dostrzegłem, że Łapka już zasnęła. Otuliłem ją wcześniej zrobionym kocem z mchu i sam popadłem w sen...
***
Obudziły mnie dziwne odgłosy. Otwierając oczy, rozglądnęłam się dookoła. Łatka spała...
- Witamy... - syknął gruby głos. Zza krzaków wyłoniła się grupka, składająca się z sześciu mieszańców.
- Jeżeli sobie pójdziecie, to lepiej dla was... - mruknąłem podchodząc do Łatki. Odkryłem ją skrzydłem.
- A kogo ty tam chowasz? - zbliżył się ukazując swój krzywy pysk.
- Spróbuj się zbliżyć... - warknąłem wystawiając kły.
Basior skoczył na mnie, przez co przewróciłem się. Korzystając z okazji, wgryzłem się w jego kark - zabijając go. Resztę basiorów udusiłem siłą woli. Gdy było po wszystkim, dostrzegłem, że słońce już wschodzi. Odetchnąłem z ulgą i podszedłem do Łatki - była cała i zdrowa. Poszturchałem ją lekko noskiem, tym samym wybudzając ją ze snu.
- Wskakuj - powiedziałem kładąc skrzydło na dół. Waderka weszła po nim i położyła się na moim grzbiecie. - Ruszajmy.
***Kilka godzin później...***
Wysadziłem waderę tuż obok jaskini reszty - za krzakiem.
- Widzisz tą jaskinię? - szepnąłem wskazując na grotę.
- Tak.
- To tam musisz iść - odpowiedziałem.
- A ty nie idziesz? - zapytała ze zdziwieniem.
- Jeszcze nie będę wracał. Muszę zakryć ślady - powiedziałem. - A teraz już idź - wypchnąłem ją tak, żeby stała na widoku.
Powoli podeszła w stronę wejścia. Zza niego wyłoniła się Luna i Lia. Sam ich widok kazał mi do nich iść, ale na razie nie mogłem... Lia podbiegła do młodej i objęła ją skrzydłem. Wadery zaczęły rozmawiać... wszystkiemu się przyglądałem. Po kilku minutach Luna uchwyciła moje spojrzenie. Patrząc na mnie, szeroko otworzyła oczy. Ja nie mogłem... Jak najszybciej przywołałem skrzydła i odleciałem...
<Luna?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz