Siedziałem przyglądając się płynącej rzece. Można było dostrzec w niej kilka ryb, które co chwile wyskakiwały z wody.
- Zwariowany dzień, co nie? - zapytała Luna, podchodząc i siadając obok.
- Tsa, ta cała wojna niezbyt mi się podoba - mruknąłem kładąc głowę na łapy. - Wszystko stało się tak nagle - dodałem po chwili namysłu.
- Niestety nic na to nie poradzimy, musimy wygrać te wojnę - powiedziała z entuzjazmem.
- O ile da się ją wygrać.
- Wszystko się da! Trzeba się tylko trochę postarać - uśmiechnęła się.
- To będzie trudna walka... - szepnąłem tylko, przymykając oczy.
Wsłuchałem się w szum wiatru... Znowu chciało mi się śpiewać, ale tak przy Lunie? No sam nie wiem czy to jest dobry pomysł. Postanowiłem, że zanurzę się w wir piosenki, śpiewając ją w umyśle. Nuciłem swoją ulubioną, gdy do wody wpadł mi pewien pomysł... Powoli wszedłem do rzeki i zanurzyłem się pod taflą wody. Mogłem zobaczyć z bliska ryby i ślimaki, które były w wodzie. Wynurzając się, zaśmiałem się wesoło.
- Na co jeszcze czekasz? Podczas wojny też powinniśmy mieć jakąś rozrywkę! - krzyknąłem pływając w wodzie.
<Luna?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz