4.01.2019

Od Tory


Z uśmiechem patrzyłam na moje ulepione ze śniegu dzieło. Siedziałam obok fortecy razem ze świeżo ulepionym bałwanem. Nieco dalej widniały ułożone w kupkę płaskie kamienie, przez co miałam wrażenie, że przez watahę przeszedł maka paka. Czy z tej fortecy ktokolwiek korzysta? Zerknęłam z ukosa na tuzin już ulepionych przeze mnie figur ze śniegu. W sumie, co mi tam. Wstałam i w podskokach ruszyłam w stronę dziwnej, wysokiej, czarnej fortecy, jednak po 5 minutach mój zapał osłabł. Wiatr nie przyjemnie przenikał futro, śnieg wbijał się ostro między moje łapy. Po moim ciele przeszedł mocny dreszcz, po którym otrzepałam się ze śniegu. Westchnęłam patrząc w górę, na unoszącą się parę z mojego pyska. Usłyszałam zza skały typowy dźwięk kroków w śniegu. Odruchowo odskoczyłam schylając się, i obserwując kamień. Po chwili ciszy wyszedł zza niego... jednorożec....
- Ech.... - wstałam do normalnej pozycji. Biały koń patrzył na mnie przez chwilę, po czym skręcił o 90 stopni i odszedł gdzieś w bok. Stałam tam przez chwilę patrząc na oddalające się zwierzę, i wtedy to zobaczyłam. Niebieskie, poruszające się nie pewnie w powietrzu światełko, które zachowywało się jakby było pijane. Przypatrzyłam się temu dokładniej. Co to takiego?
- Coś ty za dziwadło... - mruknęłam niby do siebie, i podeszłam bliżej
- Ej, co robisz? - usłyszałam głos, który kiedyś już słyszałam.

<Ktoś?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz