Przebierałam łapkami zostawiając ślady na śniegu tworząc prawie, że idealny okrąg. Próbowałam tak się rozgrzać. Niestety powietrze nie miało za grosz litości i szczypało w nos oraz mokre od śniegu łapy. Nienawidzę zimy! Wszędzie jest mokro. Do tego zimno. Trudniej o jakiekolwiek pożywienie. A żeby upolować jakiegokolwiek zająca to trzeba, za każdym razem nurkować w śniegu. O tyle dobrze, że nie ma go teraz tak dużo. Micho powinien już przekazać moją prośbę wykwalifikowanemu osobnikowi to teraz tylko czekać aż przyniesie mi tego jelenia. Mimo że znałam go tylko z krótkich rozmów lub czasem na siebie wpadaliśmy to dowiedziałam się, że jest świetnym łowcą. Nie bez powodu dostał to stanowisko.
- Jiwo, na pewno wszystko mamy oprócz żółci? - spytałam myszkę. Wleciał on w moją wypełnioną po brzegi torbę uwieszoną na grzbiecie. Chwilę później przeleciał znów przede mnie i pokiwał główką na tak. Ten to ma dobrze nie czuje zimna, a przez śnieg może sobie przeniknąć. Ja mam całe łapy mokre i cierpię. - Niech Rimmon już przyniesie tego jelenia! - jęknęłam i zirytowana zmieniłam kierunek krążenia w kółko.
- Koś mie woał? - usłyszałam za sobą niewyraźny głos wspomnianego wcześniej basiora. Trzymał on w zębach pokaźnych rozmiarów jelenia. Oczywiście zagryzionego, martwego i całego we krwi jelenia. Piękny widok.
- Tak, ja! Nareszcie! - krzyknęłam uradowana. Moment później już stałam obok Rimmona i chciałam odebrać mój składnik. Czarny wilk odłożył zdobycz na śnieg. - Dziękuje! - Zadowolona i pełna energii dorwałam się do jelenia. Podniosłam go i z trudem przemieszczałam się w przód, ale udało mi się go przesunąć o zaledwie kilkanaście centymetrów. Zmęczona odpuściłam.
- Nienawidzę zimy... - moja energia i entuzjazm wyparowały. Rozmyślałam nad sposobem przetransportowania składniku. Zawiesiłam się na parę chwil. Dopiero, gdy jeleń się poruszył ogarnęłam, że Rimmon znów ma go w pysku. Zdałam sobie sprawę, że cały czas patrzył na moje zmagania z boku. Patrzył teraz swoimi ognistymi oczami wprost na mnie mówiąc nieme "Prowadź"
- Dziękuję - posłałam mu wdzięczny uśmiech. I poprawiając osuwającą się torbę i z trudem utrzymując równowagę na stworzonym przez szatana podłożu - lodzie, prowadziłam basiora do mojej jaskini.
<Rimmon?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz