25.01.2019

Od Rachel cd Exan

- Coś ty. Dziękuję ci za pomoc - westchnęłam  z ulgą. Na mojej twarzy pojawił się szczery uśmiech mieszany ze strachem. Mam duży dług do spłacenia, chociaż sama nie mam pojęcia jak. Podziwiam jego odwagę  - Ja na twoim miejscu nie wiedziałabym co zrobić. Dziękuję.
- Mam nadzieję, że to koniec dzisiejszych wrażeń. - mruknął zdyszany po czym spojrzał w horyzont. Zastanawiałam się, gdzie pójdziemy dalej. Co raz bardziej się ściemniało, co oznaczało, że robiło się także i niebezpiecznie. Exan zerknął przed siebie i nie wahając się poszedł dalej a ja  za nim. Niepokoiły mnie dziwne szmery, aczkolwiek zachowałam spokój. Jeżeli basior ich nie słyszy, to znaczy, że mi się zdawało.
- Słyszysz to? - po tych słowach moje serce momentalnie stanęło - Coś jest w krzakach.
- Uhm. Nie sądzę by był to wilk - odwróciłam się i szybko dałam mu znak, byśmy trochę się oddalili od miejsca pochodzenia dźwięku. Żwawo, ale bezszelestnie schowaliśmy się za krzewy nasłuchując odgłosów. Były coraz bliżej co mnie szczerze obawiało. Exan nie wydawał się być poruszony, albo może dobrze to ukrywał - nie mam pojęcia.
- Może po prostu wyjdziemy? - zaproponował podnosząc głowę w górę. Chce nas w pakować w śmierć czy zaoszczędzić nasz czas?
- Chcesz nas wpakować w pewną śmierć? Równie dobrze może się okazać, że  to niedźwiedź! - szepnęłam zdenerwowanym tonem. Za żadne skarby nie wyjdę!
- Od kiedy jesteś taka ostrożna? Po tym wypadku? Pewnie tak.
- A od kiedy ty taki chętny do przygód? A może chcesz się zabić? Jak tak, to proszę bardzo, wyjdź. Ja nie mam zamiaru.... - moje słowa przerwał potężny ryk. Napadła mnie wściekłość i wyszłam tym razem nie wahając się. Nad naszą głową pojawiły się burzowe chmury....Tak to jest jak się nie panuje nad mocą.
- Chowaj się! - wrzasnęłam do białego wilka. Usłyszeliśmy przeraźliwe grzmoty, raz po raz pioruny. Nie mogłam się uspokoić, wdech wydech, wdech wydech. Poczułam na swoim futrze krople zimnego deszczu, od razu było czuć wilgoć. Po chwili wszystko ustało, burzowe potwory powoli zanikały i w zastępstwie ujrzeliśmy  nieskazitelne niebo. Rozejrzałam się w lewo i w prawo. Ustały szmery i ryki, to musiało przestraszyć nieznanego przeciwnika. Może wcale nie trzeba było go przeganiać? Pomimo to lepiej nie ryzykować. Zawołałam Exana i podeszłam do niego nieśmiało. Nie lubię, gdy ktoś się dowiaduję, że nie panuję nad mocą.
- Dzięki tobie znowu jesteśmy uratowani! - wrzasnęłam dosyć głośno ale i z radością pomieszaną z ekscytacją i smutkiem. Sama nie mogłam tego inaczej opisać.
- Jak przeze mnie? - Exan uniósł brew nie pojmując mojego entuzjazmu. Zaśmiałam się i usiadłam na zmokniętej trawie.
- Gdybyś mi nie powiedział, że mamy wyjść, to bym nie wyszła i moja moc nie wystraszyłaby tego kogoś.
- Tak ogólnie....to wiedziałaś generalnie kogo wystraszasz? -
- Nie. - strzeliłam tzw. ,,facepalm'' sama do siebie.
- Robi się ciemno. Wiesz może gdzie jesteśmy? - zadał mi dosyć trudne pytanie
- Nie.
- To jak wrócimy?
- Tam skąd przyszliśmy
- Bardzo mądre, wiesz?
- Uhm. Tak na serio, to chyba jesteśmy w środku jakiegoś lasu. Dokładnie nie mam pojęcia gdzie, ale gdzieś na pewno. Przecież dalej jesteśmy na powierzchni ziemi co oznacza, że jeszcze żyjemy, czyli mamy szansę wrócić.
- Dobra, dobra!



<Exan?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz