Ostatnimi czasy niewiele się działo. Leżałem w miękkim śniegu, rozkoszując się uczuciem zamarzania. Nie miałem nic więcej do roboty, dopóki do moich uszu nie dotarł znajomy syk.
- O, witaj - podniosłem się z uśmiechem i otrzepałem z niesfornych płatków. - To samo, co zwykle?
Czarny wąż skinął potakująco łebkiem. Widziałem, że zimno mu nie służy - całe jego długie ciało zdawało się mówić "chcę do domu!". A jednak przyszedł tutaj mimo panujących warunków pogodowych. Nieźle.
Szybko przygotowałem towar dla gada.
- Stali kliencie mają zniżkę - oznajmiłem radośnie, podając mu zawiniątko. Znowu potaknął. W moim sklepiku zniżka oznaczała tyle, że nie płaci się nic.
Zresztą cena regularna zwykle była taka sama.
Z leciutką nostalgią odprowadziłem go wzrokiem. Nigdy nic nie mówił. Nie wiedziałem nawet, jak ma na imię. Ale nie przeszkadza mi to, skoro tak dobrze robi się z nim interesy!
Nie pytajcie.
Wiem, że strasznie krótkie, ale Misiu chciała.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz