Aaron ruszył z miejsca, a ja za nim. W przeciwieństwie do niego, nie spieszyło mi się zanadto. Jutro mogła przecież przyjść niespodziewana odwilż, więc może to być moja ostatnia okazja do chodzenia po lodzie na bardzo długi czas! Musiałem ją dobrze wykorzystać.
Biały basior, który już stanął stabilnie na brzegu, obserwował mnie z widocznym w oczach niepokojem. Mnie oraz lód, po którym stąpałem spacerowym krokiem, zachwycając się zabawnie niewielkim tarciem między opuszkami moich łap a gładką powierzchnią.
Sekundkę później poczułem, jak tafla wygina się leciutko, a potem pęka. Ledwie zdążyłem ucieszyć się widokiem niezwykłej siateczki zniszczeń, tylna część mojego ciała wylądowała w lodowato zimnej wodzie. Aaron krzyknął cicho, po czym wyciągnął łapę, jak najdalej mógł, starając się desperacko mnie dosięgnąć. Wyraźnie widziałem, że drżała z napięcia i paniki. Jego wysiłki nic jednak nie dały; mogłem jedynie jak najmocniej wbijać pazury w lód, w nadziei, że utrzyma mnie to na powierzchni. Czułem przenikające zimno - gdyby nie to, że unosiłem się w cieczy, powiedziałbym, że zamarzałem.
- Trzymaj się!
Patrzyłem, jak mój kolega rozpaczliwie szuka na brzegu jakiejś gałęzi, na tyle długiej i mocnej, by pozwolić na wyciągnięcie mnie z wody. Co chwila spoglądał na mnie z obawą, co sprawiało, że się dekoncentrował. W ten sposób niczego nie znajdzie.
Opuściłem wzrok na swoje pazury. Lód pod nimi także zaczynał pękać, a zamiast dołków wyrzeźbiły już w zmrożonej powierzchni kreseczki, gdyż silny prąd spychał mnie w bok. Jeśli ratunek nie nadejdzie za chwilę, nawet one nic mi nie dadzą. Co by tutaj zrobić?
Spojrzałem na Aarona, potem znów na moje łapy, po czym powtórzyłem tę sekwencję kilka razy. Wreszcie mnie olśniło.
- Bywaj! - rzuciłem do basiora i na jego przerażonych oczach puściłem taflę. Prądy od razu wciągnęły wciągnęły mnie głębiej, a potem pchnęły z wielką siłą do przodu.
Przez chwilę obserwowałem jeszcze niemal wymarłą rzekę zamglonym spojrzeniem, po czym zamknąłem oczy. Śmierć przez utonięcie nie należy do najprzyjemniejszych, ale czego się nie robi dla piękna "drugiej strony"?
<Heh, przepraszam, ale Mateoś jest aktualnie potrzebny w innym miejscu. Aaron, możesz odpisać, ale przez chwilę mnie tu teraz nie będzie (przepraszam też za to, że za każdym razem musisz tyle czekać na moje op ;; )>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz