No to ten.. No... Biegłem sobie, bo co mam siedzieć w jaskini. Właśnie miałem sobie upolować fajnego tłustego króliczka, kiedy jednak zauważyłem waderę. Jednak nie byle jaką waderę. Aż mi się nie chciało wierzyć. Ona tutaj gdzie ja. Pachniała tą samą watahą, więc była w tej samej watasze Nie mogłem przepuścić takiej okazji. Przyczaiłem się na nią i z rozpędu skoczyłem, powalając ją. Wiedziałem, że ma żywioł wiatru, więc musiałem uważać z której strony wieje. Oczywiście udało mi się, bo jakżeby inaczej (ah ta skromność). Potoczyliśmy się w dół zbocza na którym stała. Na szczęście była to łagodna górka, więc nie koziołkowaliśmy długo. Wylądowała na plecach, więc przycisnąłem ją do ziemi, kładąc łapy na jej ramionach. Widziałem jej pełen niedowierzania wzrok. Niepewnym głosem zaczęła mówić
- Rimmi?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz