Przechadzałam się po lesie oglądając piękne płatki śniegu, które masowo spadały z nieba. Jeden spadł mi na nos, lecz szybko się rozpuścił. Zaśmiałam się cicho. Ruszyłam dalej przed siebie, starałam się pod grubą warstwą śniegu znaleźć jakieś rośliny, które mogłabym zjeść. Westchnęłam cicho. Chyba będę musiała znowu zjeść mięso. Nici z mojego postanowienia, aby nie jeść mięsa przez 3 miesiące... Pora na polowanie. Przystanęłam na chwilę, zamknęłam oczy i zaczęłam węszyć, nasłuchiwać. Poczułam woń królika. Powoli pobiegłam za zapachem. Zza krzaków zauważyłam zwierzątko, lecz ktoś inny też go wypatrzył. Po gonitwie, nieznajomy złapał królika. Postanowiłam wyjść z ukrycia.
- To była niezła akcja! - zafascynowana krzyknęłam do basiora. Wilk podskoczył wystraszony.
- Oh, przepraszam, nie chciałam cię wystraszyć. - uśmiechnęłam się przyjaźnie. Po chwili kontynuowałam - Mam na imię Gemini, a ty?
- Aaron. - odparł. Spojrzałam w jego oczy. Były dwu kolorowe. Nieświadomie przykmnęłam jedno oko i zaczęłam się zastanawiać.
- Pomożesz mi na coś zapolować? - Aaron zaskoczony na mnie spojrzał, lecz po chwili kiwnął głową. Po niedługim czasie razem goniliśmy sarnę. Wpadła między drzewa, lecz zdołaliśmy ją okrążyć. Sarna zawahała się chwilę, nie wiedząc gdzie uciekać i to wystarczyło by wpadła w naszą zasadzkę. Ja wbiłam zęby w jej udo, a Aaron rzucił jej się do gardła. Zwierzę krzyknęło przeraźliwie i padło na ziemię. Minęła chwila, sarna się wykrwawiła. Żal mi jej było, lecz głód był silniejszy. Zaczęłam się zajadać, Aaron jadł królika, lecz gdy go skończył, razem ze mną połykał resztki sarny. Po skończonym posiłku uznałam, że warto sobie odpocząć i przejść się gdzieś.
- Idziemy na jakiś spacer? - zaproponowałam. Aaron westchnął cicho, chyba liczył, że dłużej potrwa wylegiwanie się pod drzewkiem.
- Możemy pójść. Co myślisz o bibliotece?
- Hm... niby fajnie, ale ja bym wolała pójść gdzieś, gdzie jeszcze żaden inny wilk nie był. Razem odkryjemy jakiś nowy teren! Co ty na to? - podekscytowana spojrzałam na basiora.
- Jeśli chcesz...
- Okej! To chodźmy... tam. - wskazałam łapą jakiś randomowy kierunek. Ruszyłam w tamtą stronę i zadowolona machnęłam ogonem.
Rozglądałam się po lesie i podziwiałam białe drzewka, przez które prześwitywały promienie słońca. Śnieg już dawno przestał padać, lecz gruba warstwa leżała na ziemi. Utrudniało to przemieszczanie się, łapy szybko zaczynały boleć. W pewnym momencie, naszym oczom ukazał się długi, drewniany mostek. Wyglądał staro, był podniszczony, a na barierkach były zawinięte wysuszone, zarośla.
- Przechodzimy na drugą stronę? - zapytałam i spojrzałam wyczekująco na Aarona.
<Aaron? :3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz