1.03.2019

Od Shiry do kogoś


Słońce było już wysoko, a ja wciąż nie miałam nic do roboty. Leżałam z Raylą pod drzewem.
- Może się gdzieś przejdziemy? - zaproponowałam.
Tygrysica skinęła głową na tak. Wstała i się przeciągnęła, a ja po chwili zrobiłam to samo.
- Więc prowadź. To był twój pomysł - powiedziała jakby od niechcenia.
Ruszyłam przed siebie. Powinnam zwiedzić tereny watahy. Stąpałam po zamarzniętym śniegu, nie zapadając się. Rayla była za ciężka i poruszała się z trudem, ale nie narzekała. Chyba lubi zimę. Zrobiło mi się zimno chociaż że wcześniej leżałam na śniegu i nie było mi tak zimno. Przywołałam ciepłe powietrze tworząc wokół siebie osłonę przed zimnem. Przez to oczy zrobiły mi się białe. Po tygrysicy nie było widać że marznie, więc nie zapytałam czy też chce. A co mi tam, najwyżej później będzie się skarżyć. Rozejrzałam się dookoła i moje oczy ujrzały kilka drzew że zwisającymi soplami z gałęzi.
Ładnie tu - odezwała się Rayla.
Miała rację. Było ślicznie. Po kilku minutach doszłyśmy na małą polanę. Może zatrzymamy się tu na chwilkę? Co możemy robić? Usiadłam na zimnej skorupie śnieżnej. Postawiłam łapę kawałek dalej, żeby roztopić śnieg pod nią. Wstałam i włożyłam przednie łapy w powstały dołek. Śnieg pod nimi się roztopił i wpadłam w dół. Gdy wstałam widać było tylko moją głowę. Chociaż w sumie to nawet głowy nie było za bardzo widać, bo przecież jest biała. Rayla przyglądała mi się z dziwną miną na pysku. Pewnie zastanawiała się co ja wyprawiam. Ja zakryłam śniegiem górę dołka zostawiając otwór na głowę. Wystawiłam łepek z dziury. Musiałam dziwnie wyglądać bo Rayla zaczęła się śmiać. Dobra, dosyć tego. Wygramoliłam się spod skorupy. Otrzepałam się ze śniegu i spojrzałam na dziurę. Pewnie ktoś do niej wpadnie, jak nie ja sama za chwilę. Lepiej ją zakryję. Stworzyłam śnieg w miejscu dziury.
- Teraz patrz na to! - rzuciłam do tygrysicy.
Wzbiłam się w powietrze i zrobiłam trzy salta do tyłu. Wzleciałam wyżej. Zanurkowałam robiąc śrubę. Zatrzymałam się tuż nad ziemią rozpościerając skrzydła i wzbiłam się z powrotem w górę. Zaczęłam wywijać ósemki, tyle że na boku, czyli bardziej znak nieskończoności. Po chwili wylądowałam na ziemię.
- I jak? - zapytałam zdyszana.
- Ee, nic nowego. To co zwykle.
A ta jak zawsze obojętna. No, prawie zawsze.
- Słyszałaś to? - zapytała nagle odwracając nerwowo głowę.
Przechyliłam pytająco głowę. Ja tam nic nie słyszałam, a słuch mam dobry! Spojrzałam w ta samą stronę. Jakoś nic nie widziałam. Tygrysica wstała, jakby gotowa do ataku.
- Uspokój się, to na pewno nic groźnego.
- Nie, ja tam kogoś słyszałam. I to nie małego zajączka - zaprzeczyła robiąc trzy kroki wprzód.
Pewnie znowu coś sobie ubzdurała. W tym momencie i ja coś usłyszałam. Zastrzygłam uszami. Nagle Rayla zerwała się z miejsca i rzuciła w stronę słyszanego dźwięku.
- Aaa! Pomocy!
Tym razem dobrze słyszałam dźwięk przerażenia. Najprawdopodobniej był to niegroźny wilk z tej watahy.
- Rayla, zostaw! - krzyknęłam lecąc w jej stronę.
Tygrysica rzuciła się na niego, ale zanim zdążyła zrobić mu coś poważnego ja zainterweniowałam. Uniosłam Raylę za pomocą magii powietrza i postawiłam ją obok. Chyba nie zrobiła temu komuś nic poważnego.
- J-ja... Strasznie Cię za nią przepraszam... - próbowałam jakoś to naprawić widząc, że jest podrapany.
Wilk powoli wstał, otrzepując się. Ok, czyli może chodzić, nie jest tak źle.
Posłałam Rayli mordercze spojrzenie. Będę musiała się tłumaczyć... Jeszcze wymyślę jej jakąś karę.
- N- naprawdę ogromnie przepraszam... Wynagrodzę to jakoś... Ona też przeprasza - i tu zwróciłam się do tygrysicy - prawda Rayla?
- Tak... tak... - odpowiedziała udając skruchę.
Przewróciłam oczami.
- Nie zwracaj na nią uwagi, ona już taka jest.

<Ktoś? Rayla nie chciała, ona jest po prostu zbyt... ostrożna?>

1 komentarz: