28.03.2019
Od Czarnego Kruka Do Equela
Szłam spokojnie między braćmi i obmyślałam plan. Oczywiście nie mogło się obejść bez ich zabicia. Przydałoby się stanąć pod drzewem, żeby dusze utraconych nas nie wypatrzyły. Akurat przechodziliśmy pod wielką lipą. Skoczyłam i wylądowałam na Sticku. Arrow rzucił się na mnie, szarpiąc jeszcze bardziej moją ranę, ale na szczeście grzybki jeszcze działały. Odepchnęłam go i wgryzłam się w gardło Sticka, ten zaskomlał i padł martwy. Obróciłam się do Arrowa a ten zadrapał mi trzema pazurami oko. Skoczyłam i wykonałam ruch mojej matki, korek. Przeleciałam pod bratem drapiąc go w bok, po czym wskoczyłam mu na kark.
-Powiec Breackowi, że jego wysiłki idą na marne. Nigdy mnie nie złapią... - szepnęłam mu do ucha, podpalając jego ogon. Zaskomlał i zaczął uciekać, w pewnym momencie jednak obrócił się jeszcze i krzyknął:
-To jeszcze nie koniec, mała!- po czym odbiegł. Przeklęłam pod nosem; czemu oni nie mogą mieć sklerozy? Popatrzyłam na górę i zobaczyłam wilki cieni. Wyczuły krew, trzeba będzie się schować. Weszłam w krzaki i zobaczyłam wieczorny patrol. Uczestniczyli w nim Maikel, Breack, Aplle i moja matka. Skręciłam w krzaki. Nie miałam zamiaru sie z nią spotkać.
-10 godzin później-
Jestem już dwadzieścia siedem kilometrów od watahy mojego brata. Od kiedy weszłam na tereny Watahy Mrocznych Skrzydeł czuję się, jakbym była obserwowana. Wytężyłam zmysły i usłyszałam myśli jakiegoś wilka.
- Znowu ktoś obcy? Czemu akurat ja, no? Tylko Kaja mn... on ma zadrapania? Bedzie łatwiej. -Zablokowałam myśli. Lepiej było się nie wtrącać. Zanim zdążyłam się zorientować, leżałam na ziemi, a nade mną stał basior z brazowym umaszczeniem i wielkimi skrzydłami demona. Wyczułam od niego woń Equela, więc był to ktoś z jego rodziny. Z trudem zrzuciłam go z siebie i przyjęłam pozycję bojową, rozkładając skrzydła na całą szerokość.
-Słuchaj, ja nie chcę się bić, chcę... - starałam się wyjaśnić, ale przerwał mi.
- A ja chcę - powiedział chamsko i otoczył mnie cieniami. Dobrze wiedziałam, co to znaczy. Podskoczyłam, a cienie zacisneły się bezlitośnie na miejscu, w którym przed chwilą przebywałam. Machnęłam skrzydłami, powodując mocny wiatr przez siłę uderzenia. Wilk zachwiał się, ale się nie przewrócił. Cienie znowu mnie otoczyły, ale tym razem nie zdążyłam podskoczyć. Zacisnęły się wokół mnie, a ja zaskomlałam. Trzeba było przyspieszyć. Cienie zaciskały się coraz mocniej, a basior popatrzył na jakiś niewidoczny punkt. Cienie zacisnęły się i już prawie zaczęły mnie dusić...
Equel?
Mam wierszyk:
Siedzę na lekcji polskiego
Dzwonek ją przerywa
Pakuję się bardzo szybko
Bo jestem szczęśliwa
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
No streszczać się Equel bo za ten czas zdążył mnie już zakopać xdd
OdpowiedzUsuń