16.03.2019

Od Rimmona do Sory

Szedłem jak zbity pies koło niskiej wadery. Dalej nie mogę sobie wybaczyć, że wrogi wilk mi zwiał. Byłem przygnębiony i zamyślony. Mało tego, jeszcze bałem się, że coś się stanie mojej niezbyt mądrej kuzynce. Szedłem otumaniony wydarzeniami, które nie dawno miały miejsce. Z tyłu głowy dalej kołatały mi się myśli: Wstyd, że go nie dogoniłem, hańba, wstyd i hańba. Żeby wadera przez moją nieudolność musiała biegać za tym gnojem. Po chwili znaleźliśmy się w jaskini Sory. Zaprowadziła mnie znowu do jej pracowni. Dała mi jakieś niebieskie coś do wypicia, dzięki czemu mój umysł się przejaśnił. Kiedy byłem już w pełni rozumowania, znowu mogłem założyć swoją maskę chroniącą przed światem zewnętrznym, bo to co się działo wewnątrz mnie było już moją sprawą i nikt nie miał prawa w to ingerować, ani tym bardziej o tym wiedzieć.
- Usiądź tu i się rozluźnij, bo będzie boleć. Muszę Ci odbudować całe żebro. - posłusznie wykonałem jej polecenia, po czym wypiłem mi wręczony przez nią następny eliksir, tym razem koloru jaskrawo-żółtego. Chwilę później zaryłem pyskiem o podłogę i skurczyłem się z bólu. Widziałem współczujące spojrzenie wilczycy, jednak nie wydałem z siebie żadnego dźwięku. Po ponad dziesięciu minutach ból ustał, a ja rozluźniłem się i leżałem na przyjemnie chłodnej posadzce. Chwilę później byłem wstanie się podnieść i otrzepać. Znowu usłyszałem głos Sory
- Chodź za mną, odpoczniesz w moim legowisku - skinąłem głową. Była bardzo przyjacielska i o dziwo nawet się mnie nie bała. Przeważnie nawet basiory, które były mniejszych rozmiarów starały się trzymać w odległości ode mnie. Przyznam szczerze, że się nią zainteresowałem. Poszedłem za nią, tam gdzie mnie poprowadziła. Po chwili ukazało mi się miejsce, gdzie śpi wadera. Byłem padnięty, więc wlazłem i usiadłem na poduszkach, które mi wskazała. Były przyjemne i miękkie w dotyku. Ładnie pachniały - waderą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz