- O-oczywiście!
- odpowiedziałem nagle. Przez głowę przeleciała mi myśl o tym, że może
gdybym szybko zdobył zaufanie Mauvais, to może jednak by mnie nie
zabiła... Jednak w tym samym momencie przypomniały mi się słowa wadery o
tym, że przyszłości nie można zmienić. Jedyne co mogłem teraz zrobić to
czekać i wierzyć w dobre intencje wilczycy.
Hej! Przecież nie widziała jak ginę, a to jest całkiem dobra wieść!
W
ciszy ruszyliśmy do dalszej wędrówki przez dziwny las. Nagle się
zatrzymałem, znów słysząc jakiś szept. Odwróciłem głowę w stronę
Mauvais. Również stanęła i nasłuchiwała. Z zaniepokojeniem rozglądałem
się dookoła. Dostrzegłem tylko małe cienie przemieszczające się pomiędzy
drzewami. Wyglądało na to, że zostaliśmy przez kogoś albo coś otoczeni.
Lekko przysunąłem się do Vais, czułem jak moje łapy zaczynają drżeć...
Nagle
z cienia wysunęła się mała, podobna do lisa postać z egzotyczną maską
na pyszczku. Chyba coś powiedziała, ale jedyną rzeczą, którą mogłem
usłyszeć, był jakiś szum. Zmrużyłem lekko oczy, jakbym pytał się co się
tutaj dzieje. Nie byłem przygotowany na takie coś...
Zamierzałem powiedzieć coś do wadery gdy nagle poczułem ukłucie w lewym boku...
Spojrzałem tam i dostrzegłem coś przypominającego czarną strzałę. Od
razu odczułem, że jest tam zawarty środek usypiający lub jakaś trucizna.
Napiąłem wszystkie mięśnie, próbując stawić opór substancji. Wiem, że
jestem odporny na trucizny, jednak z każdą chwilą robiłem się co raz słabszy. Mojemu upadkowi towarzyszył tylko szum.
< Vais? :> )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz