W dalszym ciągu byłam owinięta cierniami, a obydwa elfy nie wyglądały na zadowolone naszą obecnością.
- To nie nasza wina - starałam się poprzeć Aarona oraz poprawić ciernie. Wbijały mi się dosłownie wszędzie. - To wina kruka! - zdesperowana krzyknęłam i zamilkłam. Elfy momentalnie się do nas odwróciły i zdziwieni popatrzyli.
- Kruka? - spytała elfka.
- No tak, kruka. Jakiś problem czy coś...? -zapytałam niepewnie. Elfka wydała zduszony okrzyk i machnęła ręką. Ciernie się poluzowały, później całkowicie zniknęły, a spętany Aaron również został uwolniony.
- Chodźcie za mną. - rzuciła szybko i ruszyła przed siebie. Niepewnie spojrzałam na Aarona. On również nie wyglądał na przekonanego. Zniecierpliwiona elfka pospieszyła nas ruchem dłoni. Z ociąganiem ruszyliśmy za nią, a jej "brat" zamknął za nami pochód. Wyszliśmy na niekończący się korytarz i zaczęliśmy iść przed siebie. Zaciekawiona oglądałam kątem oka mijane meble, etażerki, stoliczki, a na nich książki, figurki i inne dziwne rzeczy. Dopiero teraz zauważyłam, że większość figurek i obrazów przedstawiały podobiznę kruków i pewnej zakapturzonej postaci...
- Dotarliśmy na miejsce. Teraz będziecie musieli się mnie słuchać, inaczej przypłacicie to życiem. - elfka na chwilę zamilkła. Musiałam się bardzo skupić, żeby zrozumieć co do nas mówi, bo ledwo co potrafiła się posługiwać naszym językiem. Zadrżałam lekko, a elfka znowu się do nas odezwała, starannie dobierając słowa.
- Teraz przejdziemy przez portal, lecz będziemy musieli zrobić magiczny okrąg. Kiedy się przeniesiemy i wszystko pójdzie dobrze, nie będziecie spali pół dnia, ani żadne zbłąkane dusze nie będą chciały się do was dobrać. A, jeszcze jedno. Ja jestem Urania, a to mój brat Linos. On nie potrafi mówić w waszym języku, więc raczej nie będzie się za często odzywał. - pokiwała lekko głową i pchnęła drzwi. Nagły, silny wiatr i oślepiające światło uderzyło w nas z pełną mocą. Zachwiałam się i otworzyłam oczy. Krzyknęłam wystraszona, bo cały pokój wypełniał niebieski, szalejący wir.
- To jest ten portal?! - wrzasnęłam do Urani. Ledwo potrafiłam siebie usłyszeć, a co do tego innych. Urania tylko pokiwała głową i złapała mnie za łapę, a Linosa za rękę.
- Musisz trzymać ręk..łapę swojego towarzysza, a on musi chwycić rękę brata. Pamiętaj, za wszelką cenę nie możecie przerwać kręgu! - Urania krzyczała i starała się porozumieć ze swoim bratem w swoim języku. W pewnym momencie skoczyli, ciągnąc mnie i Aarona za sobą. W ostatniej chwili udało im się złapać za ręce. Ostre białe światło oślepiło mnie, a ja poczułam, że tracę oddech.
Wydawało mi się, że mijają wieki, kiedy nagle poczułam uderzenie. Otworzyłam oczy. To zaniepokojony Aaron stał nade mną i lekko klepnął mnie po policzku.
- Gemini, obudź się. Gemini... O, wstałaś! - westchnął z ulgą i poczekał aż usiadłam. Chciał szepnąć coś mi do ucha, gdy przerwał mu donośny głos.
- W końcu się obudziłaś kochana. Nawet nie wiesz jak długo na ciebie czekałam! - wykrzyknęła jakąś postać z niezdrowym zafascynowaniem. Na pewno nie był to głos Urani. Zadrżałam lekko.
- Kim jesteś? I czego chcesz? - zapytałam się głosu, lecz odpowiedział mi tylko śmiech.
- Pokaż się! - starałam się zabrzmieć groźnie, ale nawet ja struchlałam ze strachu. Co ja tu robię?! Gdzie jestem?
- Ależ oczywiście. - zaśmiał się cicho głos i nagle przed nami pojawiła się postać w kapturze. No pięknie, kolejny kaptur. Skrzywiłam się niezadowolona. Dopiero teraz zauważyłam, że niedaleko nas stali Urania i Linos. Gdy zakapturzona postać się pojawiła, oni uklękli na kolano, pochylając głowy. Ona tylko zbyła ich łapą. Czekaj, łapą?
- Widzę twoje zdziwienie złociutka. Coś się stało? - zapytała mnie z przesadzoną troskliwością w głosie.
- Odsuń kaptur z głowy. - powiedział Aaron. Postać udała, że nie słyszy i ukradkiem spojrzała na niego pogardliwie. Wkurzona również powtórzyłam po Aaronie. Dopiero wtedy doczekałam się jakiejś reakcji.
- Och, czy na pewno tego chcesz? - zapytała, a ja coraz bardziej poirytowana sama strzepnęłam jej kaptur. Zdusiłam okrzyk przerażenia w krtani. Zaczęłam się cofać do tyłu, lecz napotkałam plecami na Linosa. Odskoczyłam z warknięciem, co wtedy zabrzmiało to jak skomlenie szczeniaka.
- Gemini, nie musisz się przecież mnie bać. Wiesz, że za tobą tęskniłam? - uśmiechnęła się. Nienawidzę jej całym sercem, a teraz jeszcze złapałam się w jej sidła. Nagle przyleciał ten sam kruk, który mi wyrwał włosy i mnie atakował!
- To ten mały skurczybyk! Już ja mu dam...? - zdziwiona zapatrzyłam się, jak kruk usiadł na ramieniu Erato.
- Podoba ci się mój kruczek, Nigrum? - zapytała się.
- Czekajcie, co się tutaj dzieje? Kim ty w ogóle jesteś? - zapytał zdezorientowany Aaron.
- Ach, jeszcze ty tutaj jesteś. - mruknęła wilczyca. Miała podłużny pysk i cienie pod czarnymi oczami, gryzły się one z jej jasną, jakby brudną, szarą sierścią. Uszy miała dosyć duże i spiczaste, a sama wygląda na bardzo chudą.
- Jestem Erato, starą przyjaciółką Gemini.
- Nie jesteś moją przyjaciółką! To ty na mnie rzuciłaś tą cholerną klątwę! Przez ciebie nie mam życia! Ani rodziny. Nikogo... Zapłacisz mi za to. - warknęłam i łzy popłynęły mi z oczu. Nie sądziłam, że tak łatwo się rozkleję. Otarłam oczy i spojrzałam wyzywająco na Erato. Ona tylko kpiąco się na mnie spojrzała i parsknęła.
- Skończyłaś? - zapytała, a ja tylko spuściłam głowę. - Dobrze, wezwałam ciebie tutaj po to, żebyś ponownie została moją uczennicą.
- Nigdy! - wrzasnęłam. Erato cicho mruknęła i z kpiącym uśmiechem powiedziała:
- Niestety nie mam wyboru, muszę od kogoś czerpać swoją energię, a te dwa pachołki przestają mi starczać. - rzuciła przelotne spojrzenie na dwa elfy i zanim zdążyłam zareagować, rzuciła się na Aarona. Wbiła mu długie pazury prosto w pierś i zaczęła zabierać mu jego magię. Aaron szamotał się, lecz z każdą chwilą coraz bardziej słabł.
- Nie! - wrzasnęłam. Rzuciłam się na Erato, wgryzając się jej w kark. Czarna krew połynęła, a Erato zdławiła okrzyk zdziwienia i bólu. Wyrwała pazury z Aarona i była gotowa na to aby rzucić się na mnie.
- Zrobię wszystko co zechcesz, tylko puść Aarona wolno. Nie chcę, żeby przeze mnie zginęły kolejne wilki. - spuściłam głowę. Erato wwiercała wzrok we mnie, poczym uśmiechnęła się drwiąco.
- Wiesz, że uczucia przeszkadzają w osiągnięciu celu? - po krótkiej chwili znowu zaczęła mówić - Hm, więc mówisz, że mam go puścić wolno? - zapytała i spojrzała na Aarona, który dyszał ciężko w kącie.
- Tak, proszę. - odpowiedziałam błagalnym tonem.
- Dobrze. Tylko nie zapominajmy, że nigdy nikogo nie puszczam bez prezentu. - uśmiechnęła się jadowicie - Aaronie, jeżeli chcesz mogę dać Ci cokolwiek czego pragniesz. Na przykład, magię? Co ty na to?
- Ja... - przebąknął cicho.
- Och, nie musisz się niczym martwić, to będzie na zasadzie wymiany. W końcu każda magia ma swoją cenę.
- Tylko ja nie mam jak zapłacić. - odpowiedział niepewny Aaron.
- Ależ oczywiście, że masz. Ja dam ci umiejętności posługiwania się magią, nie jakimiś dziwnymi iluzjami, a ty w zamian oddasz mi swoją wrażliwość. Proste, co nie? - uśmiechnęła się.
<Aaron? Mam nadzieję, że jakoś jest to zrozumiałe xD >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz