Szlag by to trafił, gdy wpadłem w tę ohydną maź... Tam gdzie wpadłem, było jednym wielkim bagnem chemicznym, ponieważ po wynurzeniu się z niego, zaczęło mi się kręcić w głowie. Jednak zachowane resztki świadomości pozwoliły mi ostrzec Shirę.
- Shira odejdź ode mnie! Nie zbliżaj się do mnie..
Shira spojrzała na mnie pytająco, a następnie wzrok przeniosła na swoją towarzyszkę, która równie tak samo była zdziwiona. Wstrząsnąłem głową, gdyż mroczki zaczęły się pojawiać przed moimi oczami... cholera.
- Nie udawaj... wiem, że chcesz ratować swój męski honor, szczurze...- powiedziała Rayla ironicznie.
Spojrzałem na nią jadowitym wzrokiem.
- Tu nie chodzi o honor, głupi kocie!- warknąłem na tygrysicę, a ta pokazała kły, marszcząc pysk.
Muszę się jak najszybciej z tego obmyć, dopóki jeszcze nie jest za późno.
- Ale czemu to bagno miałoby być skażone?- zapytała Shira lekko zaniepokojona.
- Nie wiem...
Nie daleko od nas była woda... w jednej sekundzie jednak opamiętałem się i powstrzymałem moją chęć obmycia się.
- Z tej wody piją inni członkowie watahy?
- Nie jestem pewna, chyba tak...
Odsunąłem się od rzeki.
- Nie mogę się w niej umyć... cholera...
Otrząsnąłem głową ponownie.
- Exan musimy iść do medyka!
Shira już miała mnie objąć i wzbić się w powietrze, ale szybko ją powstrzymałem.
- Nie, Shira... nie dotykaj mnie!
- Daj spokój, ja też jestem tym umazana, gdy cię wyciągałam!
Odwróciłem się do niej i spojrzałem zaciekawiony.
- I jak się czujesz?
- Też mam lekkie zawroty głowy... ale damy radę.
Na słowa Shiry, Rayla zaniepokoiła się.
- Ty głupku, jeśli przez ciebie Shira się pochoruje, połamię ci wszystkie kości!- warknęła Rayla.
Zignorowałem jej groźbę. Shira wzbiła się wraz ze mną w powietrze i polecieliśmy do medyka. Tam zmyliśmy ohydny szlam z naszych sierści, a młoda medyczka Temisto podała nam leki.
- Wszystko w porządku?- zapytałem Shirę.
- Tak, wszystko jest ok...
- Przepraszam, że nawrzeszczałem na Raylę i nazwałem ją głupim kotem, ale nieraz doprowadza mnie do nerwów.
<Shira?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz