11.03.2019

Od Gemini cd Aarona

Szliśmy przez długi korytarz, który na samym końcu ginął w mroku, więc tak naprawdę nie miałam bladego pojęcia, gdzie się kończy. Ogromny żyrandol na suficie dawał tylko nikłe światło na pewną odległość, dalej czaiła się ciemność. Gdy szliśmy dalej przed siebie, regularnie zaczęły pojawiać się pokoje bez drzwi. Pierwszy pokój po prawej to była jadalnia, w środku stał długi, drewniany stół, a wokół niego drewniane krzesła, które były przyozdobione czerwoną skórą. Na ziemi leżał futrzasty czerwonawy dywan. Wzdrygnęłam się. Mam nadzieję, że nie było to zrobione z  wilka. Na stole zauważyłam zastawę ze złota, w kielichach połyskiwały czerwone kamienie. Obrzeża talerzy miały bardzo ładne zdobienia, a sam talerz był tak czysty, że mógłby mi służyć za lustro. W sali panował półmrok, było nienaturalnie cicho. Na końcu jednej ściany stał stary, przeszklony kredens.
- Żadnego jedzenia tu nie ma. - powiedziałam smutno w stronę basiora.
- Nie wejdziesz tu? - zapytałam po chwili zdziwiona. Aaron nadal stał spięty na korytarzu.
- Ja... stanę na czatach. - odpowiedział z wahaniem.
- Oj tam, chodź, nic się nie stanie. W końcu nie widzę tutaj zagrożenia. - odparłam i wzruszyłam łapą. Aaron cicho westchnął, lecz w końcu wszedł do sali.
- Och, zjadłabym takiego soczystego jelenia. Co z tego, że chciałam nie jeść mięsa w ogóle, ale dzisiaj już zrobiłam wyjątek. - uśmiechnęłam się rozmarzona. Aaron nie zdążył nic odpowiedzieć, bo na półmisku, na środku stołu, pojawiła się parująca pieczeń. Ślina napłynęła mi do ust. Dopiero teraz zauważyłam jaka jestem głodna.
- Jeleń...! - wykrzyknęłam i podbiegłam do półmiska. Wielkimi oczyma patrzyłam na mięso. Tak przepiękne pachniało... Już chciałam skubnąć trochę, gdy Aaron zaniepokojony krzyknął.
- Nie jedz tego! Nie wiadomo czy to jest zatrute. A do tego tak nagle to się tutaj pojawiło... Obawiam się, że nas obserwują.
- Oh, bez przesady, jestem pewna że jesteś strasznie głodny, a do tego może być to sala, która spełnia życzenia. Wiem, niedorzecznie to brzmi, ale zdaje mi się, że tutaj jest wszystko możliwe. - uśmiechnęłam się. - Nie wiem jak ty, ale ja nie mam zamiaru patrzeć jak takie mięsko się marnuje. - odwróciłam łeb w stronę pieczeni i zaczęłam jeść. Najpierw powoli, lecz później jadłam bez opamiętania. Aaron niepewnie mi się przyglądał. Po pięciu minutach, dołączył do mnie. Jadliśmy zachłannie i bardzo szybko, a jeleń wyglądał tak, jakby nigdy miał się nie skończyć. W końcu, z pełnymi brzuchami padliśmy wyczerpani na stole i momentalnie zasnęliśmy. Przez sen widziałam przebiegające cienie na ścianach i słyszałam ciche szepty. Albo to był tylko sen?
***
Mruknęłam cicho i z bólem się poruszyłam. Nadal czułam dyskomfort w żołądku z przejedzenia. Przez zasłony zaczęło prześwitywać poranne słońce. Moje kości się zastały od długiego leżenia na twardym stole. Obraz przed oczami nadal mi się rozmazywał. Gdy w końcu udało mi się ogarnąć wzrok, zauważyłam, że w sali prawdopodobnie nie byłam sama. Odwróciłam się, całe szczęście Aaron nadal spał obok, z lekkim uśmiechem na pysku. Stanęłam na łapach i gdyby nigdy nic, zaczęłam się przechadzać po stole. Te piękne talerze tak bardzo prosiły się o zrzucenie... "Oj tam, pewnie tutaj nikogo innego nie ma" pomyślałam i szczęśliwa zaczęłam kopać i zrzucać talerze. Huk obudził wystraszonego Aarona. Był zdezorientowany, nie wiedział co się dzieje. Ja szczęśliwa jak szczeniak skakałam po stole, gdy dotarłam na koniec stołu. W cieniu, gdzie nie docierało światło, stała zakapturzona postać, która nie wyglądała na zadowoloną.

<Aaron? Znowu przepraszam, że tak strasznie długo to trwało, ale parę rzeczy się wydarzyło, które nie pozwoliły mi na spędzenie wystarczająco dużo czasu na blogi ;/ >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz