Basior położył się obok mnie. Odwróciłam
się do niego plecami. Nawet on mógłby się trochę ścisnąć… Skuliłam się w kłębek
jak najbardziej mogę. Jutro będzie bolał mnie kręgosłup…
Obudziło mnie straszliwe chrapanie.
Czułam wory pod oczami… Czułam ciężkie powieki… Mogłam spać, ale to cho***ne chrapanie
nie dawało… Po paru minutach tego piekła wstałam. Wyszłam z jaskini w celu
upolowania śniadania. Może kozica górska? Jej sierść jest miekka, więc łoże z
jej skóry byłoby miękkie. Mogę oddać to stare Sevenowi. Poszłam w stronę najbliższych
gór. Znalazłam stadko kozic, z czego udało mi się zabić trzy samice i jednego
samca. Jakimś cudem przeciągnęłam je na raz do jaskini. Zdążyłam naciąć samca,
a Mangle się obudziła.
-Co tak wcześnie wstałaś?- zapytałam szczeniaka
-Miałam koszmar- powiedziała waderka rozciągając się.
-Zjedz śniadanie, ja pójdę po wodę- powiedziałam biorąc patyk z dwoma wiadrami.
Wyszłam z jaskini i skierowałam się do najbliższego zbiornika wodnego.
<Seven? Jak długo spałeś? :v>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz