16.10.2016

Od Hekate

Od Hekate CD Maks



Luna się wzdrygnęła.
- Uspokój się. - ponownie powtórzyłam do cerbera.
Flegeton zakrył się mgłą i już się nie odzywał.
Zwróciłam się do Luny.
- Wybacz za niego. Nie lubi nieznajomych. Zazwyczaj jest łagodny jak baranek.
- Jakoś ci nie wierzę. - powiedziała wadera
Zaśmiałam się, a Luna lekko się uśmiechnęła.
Nagle przeszedł mnie dreszcz. ,,Za drzewem" powiedział Flegeton. 
Poczułam zdenerwowanie, to dziwne, bo rzadko kiedy się denerwuję.
Mogło to być tylko jedno - śmierć. Wyczuwałam ją.
- Kto tu jest? - spytałam ostrym tonem
Zza drzewa wyłonił się duży basior. Miał skrzydła, był cały czarny. Tylko końcówka jego ogona była biała.
- Maks... co ty tu... - odezwała się Luna, wyglądała na zdziwioną.
- Znasz go? - spytałam się jej
- Tak. To członek Watahy Mrocznych Skrzydeł. - odpowiedziała Luna.
- Skąd jesteś? - spytał się mnie basior imieniem Maks
Flegeton zbliżył się to niego i zaczął go obwąchiwać. Dziwne, że jeszcze go nie spalił.
Nie zdążyłam odpowiedzieć na jego pytanie, Luna się wtrąciła:
- Hekate szukała... lub szuka jakiejś watahy z wilkami o żywiole powietrza...
- Jestem tu od prawie początku tej watahy. Nie ma tu żadnych wilków tylko z żywiołami powietrza chyba, że mamy z pewną sojusz o takiej nazwie... - odrzekł basior
- Aha - powiedziałam lekko zawiedziona. Spoglądałam na Maksa. - Więc chyba zostanę tu na pewien czas, ale najpierw sprawdzę, czy we wskazanym mi miejscu rzeczywiście nie ma watahy z wilkami posiadającymi żywioł powietrza.
Odwróciłam się od nich i poszłam w stronę zachodzącego słońca.
Luna pobiegła za mną. 
- Pomogę ci szukać tej watahy. - zaproponowała wilczyca.
- Jeśli nie chcesz, naprawdę nie musisz. - odpowiedziałam już spokojnie.
- Wiem, że nie muszę, ale chcę. I tak nie mam nic innego do roboty.
- Ok, więc chodźmy.

*****

Szłyśmy już od godziny ciągle ze sobą rozmawiając.
- Dlaczego na początku tak warknęłaś na Maksa? - spytała Luna.
- Wyczułam śmierć. Maks jest wilkiem śmierci, tak?
Luna przytaknęła.
- Boisz się śmierci? - spytała patrząc na mnie
- Nie, nie boję się śmierci. Po prostu niepokoją mnie wilki posiadające ten żywioł. Są takie tajemnicze i ponure. - odpowiedziałam spokojnie
- Aha.

*****

Byłyśmy już na miejscu, które wskazała mi pewna stara Alfa. Powinna być tu ta wataha. Nie było jej. Były za to same gruzy.
- Co... tu się stało....
Byłam zawiedziona, cel mojej podróży.... przestał istnieć. 
- Może była jakaś wojna watah, czy coś. - powiedziała Luna
- Możliwe. Rozdzielmy się i sprawdźmy, czy ktoś tu nie został. - zaproponowałam.
- Ok, ja pójdę w lewo, a ty w prawo.
- Dobrze. - zgodziłam się z nią. - spotkajmy się za pół godziny w tym miejscu.

******

Po 20 minutach szukania nic, ani nikogo nie znalazłam. Postanowiłam wrócić w ustalone miejsce, ale dobiegł mnie odgłos cichego płaczu.
Kierowałam się w stronę, z której to dochodziło. Nagle wpadłam na coś niewidzialnego.
- Ałć! - był to głos Luny, która znów zamieniła się w swoją postać.
- Przepraszam. Też to słyszałaś? - spytałam się szeptem
Wadera przytaknęła.
- Tak..... Słyszysz? To dobiega z tamtej jaskini. - wilczyca wskazała na jaskinie, znajdującą się kilka metrów od nas. Zauważyłam, że w powietrzu okrąża ją sowa.
Podeszłyśmy bliżej. Była cała zrujnowana, ale dało się jeszcze do niej wejść. Była tu sterta gruzów, spod której dobiegało szlochanie.
Razem odsunęłyśmy kamienie, pod nimi leżała mała, różowo-biała wadera. Jej oczy miały dwa różne kolory, prawe było różowe, a lewe szare. Wadera powoli podniosła się na równe łapki i cofnęła się 2 kroki do tyłu.
- Proszę nie róbcie mi krzywdy - powiedziała szeptem
- Nie bój się, nie zrobimy ci krzywdy - powiedziała Luna.
Mała wadera najwyraźniej się trochę uspokoiła.
- Jak masz na imię, malutka? - spytałam łagodnym tonem
- M-mangle. - odpowiedziała jąkając się
- Ładne imię. - uśmiechnęłam się przyjaźnie. - Ja jestem Hekate. A to jest Luna - wskazałam na waderę znajdującą się po mojej prawej.
- Lepiej stąd chodźmy. Ta jaskinia się niedługo kompletnie zawali. - powiedziała zaniepokojonym tonem Luna.

*****

Byłyśmy już na zewnątrz, próbowałyśmy dowiedzieć się od Mangle co się stało, ale ona nic nie wiedziała. Okazało się, że sowa, która okrążała jaskinie, należy do Mangle. Dostała ją od mamy, a ta z kolei od swojej mamy.Nic więcej się nie dowiedziałyśmy.
- No to co robimy? - spytałam patrząc na Lunę.
- Hekate, po co szukałaś tej watahy? 
- Szukałam po to, żeby alfa nauczyła mnie opanować żywioł powietrza, ale teraz....
- Ja mogę ci pomóc opanować powietrze - powiedziała Luna przerywając mi. - Dołącz do Watahy Mrocznych Skrzydeł, przynajmniej na jakiś czas.
Przez chwilę się zastanawiałam, ale w końcu się zgodziłam.
- Dobrze. - westchnęłam. - A co z małą? - popatrzyłam na Mangle, która siedziała patrząc na nas smutnymi oczami. Zrobiło mi się jej żal.
- To oczywiste, że bierzemy ją ze sobą - odpowiedziała Luna.
- Ok, więc już chodźmy.
Mangle popatrzyła smutnym wzrokiem na pozostałości jej dawnego domu.
- Atena, chodź - powiedziała Mangle do płomykówki siedzącej na drzewie. Sowa zahukała i poleciała za nami.

*****

Mangle przez całą drogę szła obok mnie. Chyba mnie polubiła.
Kiedy dotarłyśmy na miejsce zaczęło wschodzić słońce. Luna wyglądała na okropnie zmęczoną. Ja nie potrzebowałam snu, nie byłam więc zmęczona.
Od razu poszłyśmy do alfy, która zgodziła się przyjąć mnie i Mangle (pomińmy fakt, że nawrzeszczała na nas za to, że ją obudziłyśmy).
Poleciła byśmy zaprowadziły małą do Katrin. Tak też zrobiłyśmy.

*****

Luna zaproponowała, żebym zamieszkała u niej. Zgodziłam się, bo i tak nie było wolnych jaskiń. Wadera od razu po wejściu do jaskini ułożyła się w kącie i poszła spać.
Luna opowiadała mi o tej watasze, ale postanowiłam się sama rozejrzeć.

*****

Był już późny ranek.
Stałam przy strumyku.
,,Naprawdę chcesz tu zostać?" - spytał Flegeton owinięty Mgłą.
,,Chyba tak" - odpowiedziałam.
Na chwilę zapadła cisza.
,,Za tobą" - mruknął nagle Flegeton
Wiedziałam co, a raczej kto jest za mną.
- Cześć Maks. - odezwałam się.
- Cześć. - usłyszałam głos poznanego wczoraj basiora.
- Co ci się stało? - spytałam patrząc na Maksa - Wyglądasz jak śmierć.
- Nic takiego, zwykły koszmar.
- Co było w tym koszmarze?

<Maks?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz