9.10.2016

Od Luny

Od Luny



Był wieczór.
Postanowiłam rozejrzeć się po okolicy.
Wzniosłam się w powietrze i poszybowałam w stronę zachodzącego słońca.

*****

Będąc już na ziemi zauważyłam nieopodal waderę. Była jakaś dziwna, ciemna, niczym noc i ciągnęła się za nią jakaś mgła. 
Przypatrywałam się jej zza krzaków, gdy nagle nadepnęłam na jakąś suchą gałązkę. Wadera spojrzała się w moją stronę. Na szczęście zdążyłam się przemienić w wiatr i wilczyca mnie nie zauważyła.
Mruknęła coś w innym języku, rozpoznałam ten język, to było 
,,Słyszałeś to?" po grecku. Wiem co to znaczy, bo znam kilka słów w tym języku.
,,Tak" mruknęła mgła niskim, głębokim tonem.
Przestraszyłam się.
- Wyjdź. Wiem, że tam jesteś. - powiedziała wadera spokojnym tonem.
Zamieniłam się w swoją zwykłą postać i niepewnie podeszłam w stronę wadery.
- Kim jesteś? Co ty tutaj robisz? - spytałam się nieco pewniej
- Jestem Hekate. Szukam pobliskiej watahy, należą do niej same wilki z żywiołem powietrza. A ty kim jesteś? - ton jej głosu był równie spokojny co przedtem
- Luna. Należę do Watahy Mrocznych Skrzydeł. Nie słyszałam o watasze składającej się z samych wilków powietrza. Jeszcze jedno pytanie, co to jest? - powiedziałam patrząc na mgłę znajdującą się za waderą.
- Ah, to? To mój towarzysz, jest zakryty mgłą, bo odstrasza inne zwierzęta.
Hekate powiedziała coś po grecku, zrozumiałam tylko ,,Flegeton...."
Nagle z mgły wyłonił się cerber. Zionął w moją stronę ogniem. 
- Uspokój się Flegeton. - powiedziała Hekate

(Ciąg dalszy z perspektywy Hekate)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz