18.06.2019

Od Tobiasa c.d Artemisia

Spojrzałem na nią i jakby przez chwilę zastanawiałem się nad tym co powiedziała. Po krótkiej chwili skinąłem głową w geście zrozumienia, a następnie odwróciłem się tym razem już całym ciałem do niej. Byłoby niegrzeczne gdybym stał tak odwrócony do niej zadem. Usiadłem na ziemi, podnosząc ogon na wysokość pyska, po czym zacząłem powoli poruszać kitą w górę i w dół, kierując przyjemne podmuchy powietrza w moją stronę.
- Nie poznałaś jeszcze większości członków watahy, prawda? - zapytałem by zagaić rozmowę, wtedy kiedy mój oddech już trochę się uspokoił.
- Tak, jedynie Alfe i parę innych członków -  odpowiedziała, po czym również usiadła.
Niestety nie było jej dane odpocząć po męczącym biegu, gdyż jakimś cudem kawałek ściółki leśnej, który jeszcze przed chwilą wytrzymał ciężar biegnącego wilka, załamał się centralnie pod nią. Przerażona zaskomlała bijąc powietrze łapami, próbując czegoś się złapać aby nie wpaść całkowicie do środka dziury. Nim na dobre spadła w głąb wyrwy, zdążyła chwycić się łapami mojego ogona. Będąc zszokowany całą tą nagłą i nieprzewidzianą sytuacją nie zdążyłem zareagować w żaden sposób, kiedy to wciągnęła mnie wraz z sobą do przepaści. Gdybym tylko nie był taki odrętwiały, może zdążyłbym złapać się jakiegoś konara czy czegoś podobnego.
Spadając mogłem zobaczyć nierówne skaliste podłoże coraz to niebezpieczniej zbliżające się w moją stronę. Choć trafniej byłoby powiedzieć że to ja skracam dystans. Upadek z tej wysokości nie był zbyt bezpieczny, jakby w ogóle spadanie z wysokości nawet jednego metra było jakkolwiek bezpieczne. Zawsze nawet można zabić się spadając z własnych nóg, kiedy to przez przypadek spadniesz głową na jakiś kamień.
Nie miałem czasu przemyśleć wszystkich możliwych opcji, dlatego wykonałem to, co przyszło mi do głowy jako pierwsze. A o czym pierwszym mógłby pomyśleć altruista? 
Pociągnąłem ogon do tyłu, błagając by waderze nie zabrakło siły, albo by jej pazury nie straciły swojej przyczepności. Teraz jednak, gdy już była nade mną,  zorientowałem się, że jej obecność na moim ogonie lekko przeszkadzała. Nie mogłem przecież aż tak łatwo odwrócić się na cztery łapy. 
Straciłem dech, kiedy uderzyłem o kamienną posadzkę, a w ustach momentalnie poczułem metaliczny posmak. Jednakże, moje cierpienie nie trwało długo. Zaraz po tym, jak zacząłem odczuwać głuchote, a moje pole widzenia zostało zasnute małymi, czarnymi plamkami - straciłem przytomność. Można to zrozumieć, jakby wszystko to trwało parę minut, w końcu sam właśnie tak się czułem. Jednakże widz patrzący z boku, nie zdążyłby powiedzieć policzyć do dwóch. Moją ostatnią myślą, która pojawiła się w tym samym momencie co upadek, było to, czy jak Artemisia spadnie na mnie, to czy na pewno nic się jej nie stanie. 
<Artemisia? Grota jest ciemna, jednak nie będzie stanowiło to żadnego problemu dla wadery o tak dobrym wzroku, nie?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz