18.06.2019

Od Lucasa "Krwawe łowy" do (?)


Delikatna mgła towarzyszyła tej nocy księżycowi w nowiu, a powietrze, pomimo swojego chłodu, ciążyło nieprzyjemnie na barkach. Natura w otoczeniu zdawała się milczeć, jak gdyby bojąc się, że zostanie odkryta przez kogoś niewłaściwego. Ciszę przerywały jedynie odbijające się echem obce nawoływania w oddali oraz niekiedy uginanie się ściółki leśnej pod ciężarem intruzów. Te drobne dźwięki wręcz dudniły w moich uszach, utrzymując mnie w ciągłym czuwaniu naprzeciw zmęczeniu.
Obława rozpoczęła się już wczesnym wieczorem i wciąż trwała, depcząc mi po ogonie i tylko czekając na moment, w którym poddam się ograniczeniom własnego ciała. W pewnych chwilach, gdy dookoła cichło, swoje szatańskie kuszenia rozpoczynał upragniony przeze mnie sen, który był przerywany przez ponownie powtarzające się krzyki, wywołujące na moim całym ciele dreszcze pobudzenia.
Cała trwająca sytuacja wciąż pozostawała dla mnie nie do końca rozumiana, jednak ponad moją paniką wciąż stawały próby trzeźwego myślenia, umożliwiające mi dalszą ucieczkę i przetrwanie. Podczas gdy cała natura pozostawała w swoim nienaruszonym świecie, nie mając świadomości tego, co dzieje się pośród niej, mój świat, który dotychczas myślałem, że dobrze znam, właśnie się rozpadał. Szukanie tymczasowej kryjówki, nasłuchiwanie i oczekiwanie, aby następnie znaleźć nowe, bezpieczne schronienie - ta rutyna wciąż trwała dla mnie tej nocy. Mijana przeze mnie roślinność, skały i zbiorniki wodne były mi całkowicie obce, a w czarnym pokryciu nocy wręcz przemieniały w wrogie. W każdy momencie, to zza tego spróchniałego dębu, zza tej pokrytej mchem skały czy też z pośród tych dziko rosnących jagód, mógł wyłonić się wróg.
Moje wytężone zmysły, będąc moimi sojusznikami, jednocześnie uniemożliwiały mi zaznanie spokoju. Wszystko dookoła było wyraźniejsze w mroku niż innych nocy, zapachy były intensywniejsze i bardziej natarczywe dla nosa, niż przez ostatnie lata, a krew w moich żyłach pomimo swojego pędu wydawała się wołać o więcej, pragnąc nadmiaru adrenaliny i uczucia dzikości. Pomimo tego, że wciąż to ja byłem poszukiwaną ofiarą, moje ciało pragnęło przemienić się w łowcę, wyrywając się tym samym z niewygodnego ograniczenia, które teraz sobie narzucałem. Nie wiedziałem jakie mogłyby być efekty mojej próby odwrócenia swojej roli, jednak to nie strach przed porażką mnie przed tym powstrzymywał, a strach przed poznaniem swojej całkowicie innej twarzy.
Z przesuwającym się w dół horyzontu księżycem milkły nawołujące mnie coraz rzadziej głosy w oddali, ostatecznie pozostając wciąż już tylko w mojej głowie, jako drobne figle ze strony przemęczenia. Przenikliwy ból zaczął pulsować w okolicach mojej lewej łopatki, gdy po woli wrzące we mnie emocje zaczynały opadać. Sierść w jej okolicach była pokryta krwią, już zastygłą i lekko sczerniałą przy końcach. Nasilające się odrętwienie z powodu zmęczenia organizmu i utraty w nim równowagi przez niezasklepioną ranę, uniemożliwiło mi dalsze przemieszczanie się. Wykorzystując najbliższe otoczenie, skryłem się pomiędzy dwoma większymi głazami, mając nadzieję, że będą one wystarczającym schronieniem na tę chwilę. Patrząc na już lekko wschodzące słońce, mimowolnie zamknąłem powieki, aby po chwili pogrążyć się w gonionym przez całą noc śnie.
Tego nowiu uchowałem swoje życie w zamian za utratę jednego skrzydła, jednak nadchodzące dni z powodu głębokiej rany wciąż miały pozostać dla mnie niewiadomymi.

<Ktoś chętny popisać?>

1 komentarz: