16.06.2019

Od Artemisii cd. Tobias

- Dołączyłam niedawno. - odparłam cicho. - Z siostrą. 
Byłam dosyć zmieszana. Albo byłam mało charakterystyczna podczas przedstawiania, albo nigdy wcześniej nie widziałam tego wilka. Nie pamiętałam, żebym go widziała, ale niewiele wilków przyuważyłam. „Tak się kończy unikanie członków stada. Potem mają cię za intruza.” 
- W takim razie przepraszam, nie chciałem cię urazić ani nic takiego. - odparł jakby przestraszony, że mogło mi się zrobić przykro. Odrobinę zaskoczyła mnie jego postawa, wydawać by się mogło, że to raczej ja byłam winna jego podejrzeniom, nie ukazując się wcześniej. 
- Nic się przecież nie stało… - lekko uniosłam kąciki w lekko niezręcznym uśmiechu.
Zapadła bardzo niezręczna cisza. Wilk wydawał się bardzo zamyślony, a ja nie wiedziałam, co robić. Wyrwać go z zamyślenia? Może odejść? Nie, lepiej coś powiedzieć. Tylko co? Nigdy nie miałam głowy do rozmów, nawiązywania kontaktów, czy choćby sklecenia prostego pytania by zagaić obcego wilka. 
Stałam tak, usiłując wysilić swój móżdżek, by w końcu pojawił się w nim jakiś zalążek tematu do rozmowy. Jednak zanim zdołałam cokolwiek wymyśleć, basior wyrwał się z zamyślenia.
- Przepraszam, zamyśliłem się. I w ogóle, gdzie moje maniery! Mam na imię Tobias, jestem strażnikiem dziennym. - uśmiechnął się niepewnie i przepraszająco zarazem. Och, no tak. Nawet nie pomyślałam, że mogłabym mu się przedstawić. „Czemu muszę być taka nieporadna towarzysko? Nawet nie wiem jak ten basior się nazywa. Nie dość, że nie mogłam znaleźć żadnego tematu do rozmowy, to nawet nie zdawałam sobie sprawy, że nie znam jego imienia! Ehhh, czemu to wszystko jest takie trudne.” Zorientowałam się, że trochę zbyt długo zwlekam z podaniem swojego imienia, więc czym prędzej powiedziałam:
- Ja jestem Artemisia. Dostałam stanowisko zabójczyni i wojowniczki. Miło mi cię poznać.
- Mnie też bardzo miło poznać nową waderę. - uśmiechnął się. Poczułam się zobligowana, by odpowiedzieć mu uśmiechem. Poniosłam więc ponownie kąciki pyska i wąsy. Próbując znowu znaleźć jakiś temat, najchętniej taki, na który ja nie musiałabym zbyt dużo mówić, uczepiłam się informacji o jego profesji.
- Zatem jesteś strażnikiem. To wyjaśnia czemu mnie tak przydybałeś. - zagaiłam.
- Cóż, moim obowiązkiem jest ochrona terenów. Nie potrzebujemy nieproszonych gości, ani wrogów. - odrzekł. - Nie myśl, że uważam cię za wroga. - dodał szybko. - Trzeba być zawsze czujnym na służbie. 
- Rozumiem. - odpowiedziałam. Mogło to jednak zabrzmieć jakbym jednak była o to zła. Szybko postanowiłam dodać: - Masz szczęście, że dostał ci się patrol w lesie. Gdybyś miał tam, na otwartej przestrzeni to… - wzdrygnęłam się - Można się ugotować.
Niestety nie trafiłam z tematem. Tobias wyraźnie się zmieszał. Prawie przewrócił się o konar drzewa, który wystawał spod jego łap. 
- Emm, taaak… Cóż, nie do końca tak jest… - zaczął się tłumaczyć, jednak co chwila przerywając. Kiedy już miał kończyć zdanie nadstawiłam uszu. Ktoś się zbliżał. Zmieszany dotąd Tobias szybko poszedł w moje ślady i już nie wydawał się być zmieszany, a bardzo spanikowany. 
- Nie powinno Cię tu być, prawda? - wyszeptałam do niego, również momentalnie przejęta. Nie do końca wiedziałam dlaczego, ale zdenerwowałam się równie bardzo, jakbym to ja robiła coś złego. Tobias rzucił się do ucieczki, a ja niewiele myśląc popędziłam za nim. Trzymałam się z tyłu, nie wiedząc dokąd biegniemy. Część mnie kompletnie nie rozumiała, czemu pędzę na oślep za nowopoznanym wilkiem w głąb lasu, którego nie znam, w dodatku zupełnie bez powodu. Była to teoretycznie racjonalna część, która jednak w tamtym momencie zdawała się do mnie kompletnie nie trafiać. Czułam, że gdybym została, naraziłabym się na więcej rozmów, może nawet konieczne wyjaśnienia, nie chciałam też wpakować dopiero co poznanego basiora w kłopoty. Pozostało mi tylko wpatrywać się w koniec jego ogona, gdy pędził przed siebie. Wspomagał się swoimi pazurami by swobodnie odpychać się od pniaków powalonych drzew, wielkich kamieni, które mijaliśmy co jakiś czas, wystających korzeni ogromnych, rozłożystych drzew, czy samych ich pni. Ledwo za nim nadążałam, jednak nie było trudno za nim trafiać, dużo przy tym biegu hałasował. Gorzej było z odnalezieniem się w zupełnie obcym terenie. 
Biegliśmy dobre dziesięć minut bez przerwy, w pełnym pędzie. Dawno już straciłam orientację w terenie, czy jakąkolwiek nadzieję, że dałabym radę wrócić do jaskini. W końcu basior zaczął zwalniać i zatrzymał się. Zaczynało mi już brakować tchu, więc również szybko wyhamowałam. Niestety potknęłam się o korzeń i prześlizgnęłam lekko łapami, ale Tobias na szczęście był odwrócony. Jeszcze tego brakowało, żeby zobaczył jak się przewracam. Zapamiętałby mnie jako powodującą kłopoty niezdarę. Jakbym nie narobiła sobie już bigosu lecąc tu za nim na łeb na szyję. 
- Nie wiedziałam, czy jeśli zostanę nie będę się musiała jakoś tłumaczyć. Czy coś. - bąknęłam na usprawiedliwienie swojej ucieczki z nim. Czułam się jakoś dziwnie zawstydzona. 
<Tobias? Napisałam chyba najnudniejsze dialogi na świecie xD>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz