15.06.2019

Od Artemisii c.d Chętny

Obudziło mnie niezwykle głośne ćwierkanie ptaków. Właściwie, gdyby dało się odróżnić w ich mowie krzyczenie od zwyczajnego mówienia, można by zdecydowanie rzec, iż obudziły mnie ich wrzaski. Darły się i darły, nawet gdy zaspana wyjrzałam z jaskini, jakby ostentacyjnie pokazując mi, że są niezwykle rozemocjonowane. Cóż, ja nie byłam. Jak co rano, zero zapału. Może jedynie by sprawdzić, czy siostra jest za tymi grubymi, kamiennymi ścianami. Poziewując poczłapałam więc do tunelu, który prowadził do jej jaskini. Upewniwszy się, że jeszcze sobie smacznie śpi, zaczęłam zastanawiać się, co tu począć. Nic ciekawego, co mogłabym robić nie przyszło mi do głowy, dlatego jak co dzień ruszyłam, by złapać sobie coś do jedzenia. Niby są wspólne posiłki, przydziały porcji i tak dalej, ale gdy nie ma się co robić, a chce ograniczać kontakty z innymi wilkami do minimum, to cóż, polowanie na własną łapę jest całkiem dobrym pomysłem na zaczęcie dnia. Ruszyłam więc truchcikiem w stronę polan z wysokimi trawami, dwa króliki powinny wystarczyć dla mnie i Asti.
Po szybkim polowaniu i zjedzonym śniadaniu wróciłam jeszcze na chwilę do domu, by zostawić Asterii królika. Nie było jej, ale nie zepsuje się przecież. Jako że słońce było już wysoko na niebie zaczynał się robić upał, toteż postanowiłam pójść na spacer do lasu. Przechadzałam się między ogromnymi, powykręcanymi drzewami, a iskry na moich przednich łapach wydawały się lśnić bardziej niż zwykle. „Będę musiała niedługo trochę poćwiczyć, żeby się wyładować” pomyślałam. W tym samym momencie usłyszałam szelest. Nie tylko ja wpadłam na ten genialny pomysł by w tak słoneczny dzień udać się na spacer do lasu. Cóż za niespodzianka. Za drzewami majaczyła samotna postać i ewidentnie zmierzała w moją stronę.

<Ktoś dokończy?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz