15.06.2019

Od Tobiasa c.d Artemisia

Pełniąc patrol w tym upale bardzo łatwo odejść od zmysłów. Szczególnie kiedy twoja tura przypadła na najgorętszy jak dotąd dzień w obecnym roku. Przeraźliwy gorąc piekł sierść na moim grzbiecie tak mocno, że czułem się jakbym spacerował po wielkim, bezkresnym ognisku. Chciałoby się teraz urwać z pracy i pójść obmyć się w jakimś małym bajorku. Próbowałem nie myśleć o wodzie, o tym jakbym mógł wejść do jakiegoś lodowatego jeziorka w środku ciemnej jaskini i pozbyć się okropnego uczucia gorąca i duchoty.

W pewnym momencie upał stał się tak nieznośny, że wręcz musiałem skręcić do zacienionego lasu. Jeżeli zachowam odpowiednie środki czujności, nie powinienem zostać wykryty przez alfę ani rodziców. Gdyby tylko się mama się dowiedziała, na pewno rozpowiedziałaby to reszcie bet, a wtedy już krótka droga do Rachel. Nie uśmiechało mi się zostać skrzyczanym za to, że lenię się podczas godzin pracy. Muszę znaleźć jakieś zacienione miejsce, najlepiej zagłębione w ziemi. Jakaś nora pod korzeniami wielkiego drzewa byłaby idealna. Ciemna, zimna i ciasna.

Kiedy przedzierałem się wśród gęstwiny leśnych krzewów, jak najciszej tylko się dało, zdołałem wyczuć obcy mi zapach. Nieznajomy? Poczułem charakterystyczne uczucie w okolicy mostka, jakby ktoś wbił mi metalowy, zimny pręt. Serce zaczęło mi szybciej bić, a ja jakby instynktownie napiąłem wszystkie mięśnie, jakby gotowy do ataku. Bałem się, że mogę trafić na kogoś, kogo można by nazwać drugim Zero.

Podniosłem wyżej głowę, otwierając lekko pysk. Woń była mocna - nieznajomy musiał być blisko. Zdecydowanie nigdy wcześniej nie czułem tego zapachu. Jednak, posiadała w sobie coś, co uspokoiło troszkę moje napięte nerwy. Pachniała kobieco, co zmniejszało choć troszkę możliwość natrafienia na agresywnego osobnika. W końcu w większości wadery są spokojniejsze, nieprawdaż?

Pewniej, ruszyłem w kierunku, z którego dobiegała woń. Nie musiałem jednak daleko chodzić. Dosyć szybko zdołałem zauważyć waderę o czarnej sierści i niebieskich, jakby świecących przebarwieniach. Nie wyglądała jakby była agresywnym osobnikiem, co uspokoiło mnie już na dobre. Teraz jedynie podejść do niej i uświadomić że przebywa na zamieszkałych terenach, tak jak powinien strażnik podczas swojej służby. Kiedy do niej podchodziłem, musiała zauważyć moją obecność. Zwolniła, ostatecznie się zatrzymując.

– Witaj – przywitałem się grzecznie. – Co taka zbłąkana duszyczka robi na terenach Watahy Mrocznych Skrzydeł?

– Ostatnio tu dołączyłam – rzekła z ledwo wyczuwalnym spięciem w głosie.
Czyli była nowa? Zrobiło mi się troszkę głupio, co można było zobaczyć po mojej minie.

– Chciałem cię przegnać, ponieważ myślałem że jesteś następnym samotnym wilkiem polującym na naszych terenach… Przepraszam. – Mówiąc to położyłem po sobie uszy. – Musiałaś naprawdę niedawno tu dołączyć skoro cię nie poznałem. Kiedy to było?

< Artemisia? No kiedy dołączyłaś do watahy? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz