17.06.2019

Od Shiry CD Vi

Razem z Raylą znowu przechadzałyśmy się po lesie. Dookoła nas było pełno dużych i małych drzew, a pomiędzy liśćmi przebijało się błękitne, bezchmurne niebo, razem z palącym słońcem. Nasze łapy muskały zielone źdźbła trawy. Co jakiś czas można było usłyszeć świergot ptaków lub liście szumiace pod wpływem ciepłego wiatru. Co nas skłoniło do wyjścia w taki skwar? Sama nie wiem, chyba nuda do reszty zawładnęła moim umysłem. Rayli też, bo przecież jest tu razem ze mną. Ale zaraz, może jeszcze mam resztki rozumu. Nie było nam gorąco, bo przywołałam zimny wiatr, który nas otaczał, dzięki czemu było nawet przyjemnie. W pewnym momencie dostrzegłam jakąś postać. Postanowiłam do niej podejść. Niestety kiedy mnie zauważyła, zaczęła się cofać. Po kilku krokach napotkała na swojej drodze drzewo, uniemożliwiające dalszą ucieczkę. Byłam już na tyle blisko, że mogłam stwierdzić, iż jest to wadera. Wyglądała dosyć... Ciekawie. Nieznajoma przymknęła oczy. Chyba się bała. Po chwili ciszy z powrotem je otworzyła, a Rayla cicho zachichotała. Czy ona zawsze musi wszystko psuć?
- N-nie musisz się bać, nic ci nie zrobię - powiedziałam z uśmiechem - jej też nie - dodałam prędko, wskazując na tygrysicę.
Wadera odrobinę się rozluźniła, lecz nadal pozostawała spięta. Jak dla mnie wyglądała na głodną i wyczerpaną.
- Jestem Shira, członkini Watahy Mrocznych Skrzydeł, a to moja towarzyszka Rayla - przedstawiłam nas, a po chwili ciszy dodałam - chciałabyś do nas dołączyć? A może jesteś nowa i po prostu cię jeszcze nie widziałam? Jak chcesz, to zaprowadzę cię do Lii, ona na pewno cię przyjmie! - zaczęłam paplać bez większego namysłu.
Zaraz jednak doszło do mnie, że nie daję jej dojść do słowa.
-Oh, przepraszam, za dużo mówię... - powiedziałam zawstydzona, znacznie ciszej niż wcześniej, kładąc uszy.
Znając życie już zdążyłam odstraszyć i zniechęcić do siebie tą wilczycę. Jednak jak to optymistka, został mi cień nadziei na to, że jeszcze wszystkiego nie popsułam.


<Vi?>


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz