Wadera sama zaczęła zwinnie sprzątać bałagan, ale zaoferowanie pomocy wydawało mi się jak najbardziej na miejscu.
- Nie, dziękuję, poradzę sobie.
- No dobrze. To do zobaczenia w takim razie! - pożegnałam się i zebrałam do wyjścia.
Szłam sama przez las, aż do mojej jaskini. Zastałam tam Raylę bezczelnie rozwaloną na moim legowisku. Co ona sobie wyobraża? Jednak, wyglądała dosyć... Uroczo. Nie chcąc jej budzić zwyczajne wlazłam na nią i usadowiłam się na jej cielsku.
*skip do tego drugiego odpisu*
Szłyśmy przez las, a Rayla ziewnęła potężnie. Jak zwykle co rano wyszłyśmy na krótki spacer, aby rozprostować nogi. Rzeźkie powietrze wypełniało me płuca, a słoneczne promyki przyjemnie tańczyły na białym futrze. Nie napotkałyśmy dotychczas nic wartego uwagi, aż na horyzoncie pojawiła się już dobrze znana mi sylwetka. Vi! Zawołałam waderę, a ona podeszła i również się przywitała.
- Shira, mogłabym cię o coś poprosić? - zapytała.
- Jasne - odparłam bez zastanowienia. Cokolwiek by to nie było, pewnie i tak się zgodzę.
- Tak sobie myślałam... Wydaje mi się, że doskwiera mi samotność, a ty jesteś hodowcą...
- Chcesz towarzysza? Super! - podskoczyłam - jaki gatunek byś preferowała? Mogę też coś doradzić.
Cieszyła mnie wizja wykonania swojego pierwszego zlecenia.
<Vi?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz