28.04.2020

Od Reiko c.d Exana

Kolejne kilka sekund było ciężko w jakikolwiek sposób zarejestrować. Wszystko działo się tak szybko. Nim zdążyłam odpowiedzieć na pytanie zadane przez Exana, ten już pognał przed siebie w stronę szelestów, gdzie spod gęstwiny leśnych krzaków wyłaniały się duże białe królicze uszy. Biedny obiadek nie zdążył kicnąć w bok, gdy ostre jak szpilki kły basiora wbiły się w jego aksamitne futerko, barwiąc biel na tak dobrze nam znany, szkarłatny kolor. Ostatni pisk, wydany przez stworzenie w widocznej agonii zakończył jego żywot. Truchło niewielkiego królika leżało u mych łap, czekając na konsumpcję. Przyjemny zapach ciepłego mięsa dotarł do mych nozdrzy, a na sam widok mój brzuch wydał z siebie burczący odgłos. Oblizałam się i spojrzawszy z wdzięcznością na przyjaciela, wgryzłam się w soczyste mięsko. Z mojego gardła wydobył się pomruk zadowolenia. Zamknęłam na chwilę oczy, delektując się tą chwilą, a gdy ponownie je otworzyłam, natrafiłam na dziwnie zamglone spojrzenie basiora. Patrzył na mnie nieobecny ciałem z lekko otwartym pyskiem, jakby go zahipnotyzowano.
- No co? - zapytałam z wesołym uśmiechem, podając mu jego część zdobyczy, którą bądź co bądź sam upolował. Nie zareagował, tylko dalej wpatrywał się we mnie. - Exan, wszystko w porządku? - dopiero po chwili obudził się z letargu, potrząsając głową, jakby odpędzał jakieś kosmate myśli.
- Co? Tak, tak, wszystko gra, hehe. - uśmiechnął się niezręcznie, po czym spojrzawszy szybko na obiad, wgryzł się w nie powoli. "Okej... To było dziwne" - pomyślałam, rozglądając się na boki. Z całą pewnością będę tu częściej przychodzić. Harmonia tego miejsca przyciągała jak magnes. Brunatny las to naprawdę ciche i piękne z wyglądu miejsce, w którym rosną niezwykle rzadkie rośliny. Jest tu mała rzeczka, która przepływa przez cały las, dając ukojenie spragnionym zwierzętom. Wysokie drzewa zasłaniały niebo swymi wielkimi konarami, na których dostrzec było można rozmaite gatunki ptaków. Śpiewały one przyjemną dla ucha jesienną melodię. Ten ogromny teren łowiecki zamieszkują jelenie i sarny, a także inne małe stworzonka. Z tego, co opowiadali członkowie watahy, wynika, iż podczas nowiu, gdy księżyc świeci wysoko na niebie, a na ziemi panuje mrok nocy, zobaczyć można duchy zmarłych zwierząt, które radośnie skaczą między wirującymi w powietrzu świecącymi liśćmi. Bawiąc się i śmiejąc, wyglądają jak miliony świetlików, uformowanych w kształt zwierząt. Kwiaty i krzaki rozstępują się wówczas przed nimi, jakby składały pokłon duchom przeszłości. Czy jest to prawda? Musiałabym zobaczyć to na własne oczy.
- Ziemia do Rei, słychać mnie, halo? - spojrzałam na swojego przyjaciela zdziwiona. Machał mi łapą przed oczyma, próbując zwrócić na siebie uwagę. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że skończył jeść i od dłuższej chwili czekał, aż się obudzę, gdy ja w tym czasie myślami byłam gdzie indziej.
- Jestem, tak słychać cię bardzo dobrze i dobitnie, zamyśliłam się tylko troszkę. - wyszczerzyłam zęby, puszczając mu przy tym perskie "oczko", po czym wstałam na równe łapy. Basior zaś zerkał na mnie z niepokojem, ale nie skomentował tej sytuacji. - Idziemy dalej?
- Mhm, pewnie. - Ramię w ramię ruszyliśmy wzdłuż strumienia, przekomarzając się i śmiejąc, a przy tym, co jakiś czas rozglądając się na wszystkie strony. W którymś momencie Exan skoczył na mnie, przewracając mnie na plecy.
- Nie, przestań, proszę, hhaha. - samiec wisiał nade mną, gilgocząc mnie po brzuchu, podczas gdy ja, zwijałam się w kłębek na ziemi. - Już dość, Exaaaan.
- Najpierw powiedz, że mnie wielbisz. - przestał na chwilę tylko po to, aby spojrzeć w moje roześmiane oczy. Próbując złapać oddech, wystawiłam mu język.
- N..niee.
- Niech ci będzie. - uśmiechnął się cwanie, przybliżając się pyskiem do mojej klatki piersiowej. Myślałam, że chce znów zacząć mnie łaskotać, lecz on przejechał językiem po moim odsłoniętym brzuchu, po czym  zaciągnął się jego zapachem. Spojrzałam na niego zaskoczona. Moje oczy rozszerzyły się gwałtownie. Serce, które dopiero co uspokoiło swój rytm, zaczęło na nowo szybciej bić. Poczułam dziwne ciepło w podbrzuszu i przypływ adrenaliny. Wilki nie potrafią się rumienić, ale gdyby tak było, z pewnością przypominałabym dojrzałego pomidora.
- Chodź księżniczko, idziemy. - szepnął z wyczuwalną chrypką, odsuwając się ode mnie nieznacznie. Chrząknął nagle, jakby sam nie rozumiał, co tu się właśnie stało, po czym zaczął iść w stronę Starego drzewa. Wstałam z trudem. Brzuch mnie wciąż bolał od śmiechu, lecz gorszym problemem były moje zwiotczałe łapy, które odmawiały posłuszeństwa. Chwiejnie zrobiłam kilka pierwszych kroków. "Co się ze mną dzieje?!" - pomyślałam zdezorientowana, doganiając po dłuższej chwili Exana, który chyba nie miał ochoty teraz rozmawiać. "Nie dziwiłam mu się, gdyż sama miałam mętlik w głowie." - potrząsnęłam gwałtownie głową, próbując skupić się na swoim zadaniu. "Dlaczego sprawiło mi to tyle przyjemności i czemu chciałam więcej?".
Kolejnym naszym przystankiem do kontroli miało być Stare Drzewo. Z tego, co mi wiadomo, miejsce to ma ponoć jakieś szczególne znaczenie dla magów i szamanów. "O co jednak dokładnie chodzi?" - zastanawiałam się nad tym dłuższą chwilę, przypominając sobie to, co powiedziała mi członkini rady, gdy prowadziła mnie do alfy. Według niej woda stamtąd ma specjalne właściwości, gdyż mieszała się z sokami drzewa, lecz nawet po tym opisie nie potrafiłam stwierdzić, cóż to za właściwości i dlaczego są tak ważne dla magów i szamanów. Westchnęłam ciężko, zdając sobie sprawę, że się zapętliłam w swoich rozmyślaniach i do niczego sensownego nie dojdę. Najprościej będzie samej to zbadać. Spojrzałam na milczącego Exana, który od tamtej chwili z łaskotkami, zamienił ze mną tylko kilka zdań. Martwiłam się, bo nie chciałam, aby tak wyglądała nasza przyjaźń.
- Cześć wam! - podskoczyłam gwałtownie wytrącona ze swoich myśli. Nieznajomy głos pojawił się dosłownie znikąd, lecz wokół nie było nikogo poza mną i Exanem. - Jestem nad wami! - równocześnie spojrzeliśmy w górę i rzeczywiście w powietrzu nad czubkami drzew latała śnieżnobiała wilczyca. Wyglądała na zadowoloną, iż udało jej się nas podejść. Zanurkowała nagle w dół i po chwili wylądowała zwinnie tuż przed nami, rozdmuchując swoimi skrzydłami wszystko, co znajdowało się w pobliżu. - Chyba was nie przestraszyłam? - zapytała z szerokim uśmiechem, przekrzywiając głowę w bok. - Jestem Shira, a wy musicie być tą nową parką w watasze. Jak się nazywacie?

Exan? Sfira? Ktoś ma ochotę odpisać?

4 komentarze: