11.04.2020

Od Nashi cd Allen

Nie spałam prawie całą noc. Myślałam o tym, jaka byłam bezczelna zadając to pytanie Allenowi. Samo wypowiedzenie słowa laboratorium sprawiło, że jego postawa drastycznie się zmieniła, a zachowanie Haxa tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że popełniłam błąd. Leżałam na swoim parapecie i obwiniałam się o to, że mogłam zniszczyć moje kontakty z Allenem.
-Jaka ja jestem głupia!- krzyczałam szeptem do siebie- Dlaczego nie mogłam po prostu ugryźć się w język? Teraz na pewno wszystko zniszczyłam, Allen się do mnie nigdy więcej nie odezwie, a ja nawet nie będę mogła zagadać bo Hax mi nie pozwoli podejść!- Z moich oczu wypływały wodospady łez. Starałam się tłumić szloch, aby nie obudzić dziewczyn. Obwiniałam się jeszcze pół godziny, po czym się poddałam i dalej płacząc patrzyłam się na gwiazdy. Po kilku godzinach zasnęłam. Rano obudziła mnie Nuta i kazała mi obudzić Eve, po czym udaliśmy się do Holu, gdzie czekali na chłopaki. Rozejrzałam się z cichą nadzieją po zgromadzonych, ale nie widziałam Allena. Może jeszcze śpi? Z chwilowego zamyślenia wyrwał mnie okrzyk Nuty
-Hirvi jesteś Mrozem!- gdy rogaty basior to usłyszał z automatu podskoczył do mnie, lecz ja szybko zrobiłam unik i zaczęłam uciekać. Bawiliśmy się tak pół godziny, aż zostałam zamrożona. Nagle usłyszałam za sobą dobrze znany mi już głos.
-To co pokażesz mi to miejsce o którym wczoraj mówiłaś? - moje serce przyśpieszyło, a ja cała napełniłam się pozytywną energią.
-Pewnie! Chodźcie za mną- uśmiechnęłam się do Haxa i Allena, po czym radosnym krokiem ruszyliśmy na górską polanę. Przechodziliśmy przez las, aż teren zaczął się wznosić. Drzew ubywało, a na ich miejscach pojawiały się krzewy i kwiaty.
Pogoda była cudowna, a ziemia była jeszcze lekko błotnista po deszczu. W powietrzu unosiły się rozmaite zapachy kwiatów, deszczu i wiosny. Po drodze rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, tak jakby wczorajsze pytanie w ogóle nie padło. Po godzince drogi, gdy byliśmy na szczycie wzniesienia znowu zwróciłam się do chłopaków.
-Oto moje ulubione miejsce w wataszy- powiedziałam i zrobiłam lekki rozbieg po czym zjechałam w dół zbocza śmiejąc się. Wylądowałam wśród różnokolorowych kwiatów. Hax i Allen dołączyli do mnie. Allen również zjechał po zboczu, a gad zszedł spokojnym krokiem. Gdy basior zatrzymał się kilka metrów dalej, po czym dwoma sprawnymi skokami pojawił się obok mnie. Wskakując w kępę kwiatów sprawił iż pyłki uniosły się w powietrze, co spowodowało u mnie atak kichania
-Apsik, Apsik, Apsik
-Na zdrowie- zaśmiał się cicho Allen
-Tak, tak. Dziękuję- odpowiedziałam robiąc dziwną minę, ponieważ pyłki łaskotały mnie jeszcze w nosie. - To... Co teraz robimy? Chciałbyś coś jeszcze zobaczyć?- spytałam i czekałam na odpowiedź leżąc w złocistych krokusach.

<Allen?>
Co teraz? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz