19.04.2020

Od Iwo do Ambrose

Nie miałem zamiaru zajmować się tymi szczeniakami. Serio. Problem w tym że nie za dużo było chętnych do tej roboty. Niby dobrze, gdyż nie siedziałem całymi dniami w bibliotece, nie wiedząc co ze sobą zrobić, jednak przesiadywanie pod ziemią w sierocińcu nie jest lepsze, gdy przy każdym wychodzeniu na zewnątrz, modlisz się by słońce nie wyżarło ci oczu. Po raz pierwszy od dłuższego czasu spałem w jaskini którą sobie zaklepałem, wraz z kilkoma innymi wilkami, bez budzenia w nocy i próśb o interwencję w ściągnięciu z kogoś śpiącego truchła albo podanie ziół na sen. Przyjemny ciepły wietrzyk~ Może moje myśli były marudne, jednak sytuacja w jakiej teraz się znajdowałem, sprzyjała całkowicie mojemu samopoczuciu. Rozległy trawiasty teren, rzeczka i nagrzane kamienie. Nie licząc tych chmur które starały się najwyraźniej popsuć mój dzień wolny, swoim cieniem. Prychnąłem z niezadowoleniem. I tu pojawia się kolejna, nowa niespodzianka. Otworzyłem oczy, po chwili cieszenia się ciszą, by ujrzeć zbliżającego się w moją stronę wilka. A raczej rozmazaną plamę, gdyż mój wzrok zaczął szwankować od pewnego czasu. Wciągnąłem więc powietrze, jednak watr nie pomagał w zidentyfikowaniu zapachu. Słyszałem o nowych wilkach w watasze. Zawsze starałem się nie omijać nowych, by potem nie było że wszyscy znają kogoś od pół roku a ja nawet typa na oczy nie widziałem. Przymknąłem powieki, by wyostrzyć sobie pole widzenia. Okulary miałem w jaskini, a nie chciałem się tam teraz teleportować, gdyż obecny osobnik mógłby zniknąć
- Pomóc w czymś? - spytałem ciemnego wilka z niebieskimi akcentami, gdy ten był wystarczająco blisko

<Ambrose?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz