Kilka dni temu każdy z watahy dostał Kurze jajo. O dziwo zaraz, następnego dnia wykluły się kurczaki. każdy z nich posiadał swój koszyk, który służył im jako gniazdko, a my jakże kreatywne duszyczki postanowiłyśmy je ozdobić. My to znaczy ja i Eve, bo to ona miała oko do szukania ozdób i jako pierwsza ozdobiła swój koszyk i zawiązała różową kokardę swojemu pisklaczkowi. Nie zauważyłam, by ktoś jeszcze tak bawił się przy opiece nad tymi żółtymi kuleczkami.
-A to heca!- wyrwało mi się, gdy siedząc na swoim oknie karmiłam kremową, puchatą kulkę z piórek. Pisklak posiadał ciemne, jak koraliki oczka i drobny pomarańczowy dzióbek. Poruszał się na patykowatych, również pomarańczowych nóżkach. Maluch był pewien energii tak, jak ja, ale był też wybredny. Ptak ten bowiem nie jadł wszystkiego, tylko wybierał sobie największe ziarenka.
-Co powiesz na to, że w końcu nadam Ci imię?- Spytałam pisklaka, który spojrzał mi w oczy, jakby rozumiał, co mówię. -Mam kilka propozycji... -położyłam pysk na łapach, tak, że ptaszek był na wysokości moich oczu.- Co powiesz na Księżniczka?- Kurczak wyprostował się i wypiął pierś do przodu. Z wysoko uniesioną głową wskoczył mi na pysk i dziabnął mnie w nos. Zrzuciłam tego wrednego ptaka, tak, że wylądował na poduszce i chwyciłam się łapą za nos. Usłyszałam niezadowolone piszczenie pisklaka.
-Cicho. Nie moja wina, że imię Ci się nie podoba. Nie możesz mnie tak dziobać! Jeśli inny kurczak Ci się spodoba i powie, że nie jesteś w jego typie, to też go dziabniesz?- powiedziałam niezadowolona, dalej masując swój nos. Po minucie siedziałam już normalnie i patrzyłam na tą kulkę piórek z góry, aby podobna sytuacja się nie powtórzyła.
- Jak nie Księżniczka, to może Księciunio?- dodałam po chwili. Ptak mierzył mnie wzrokiem z przymrużonymi oczami, aby po kilku sekundach wydać z siebie:
-Pi, pi pi pi pi. Pi pi pi- i usiadł na tym swoim miękkim tyłku, a ja zignorowałam fakt, ze go nie rozumiem i mu odpowiedziałam
-uznam to za tak.- Mówiąc to złapałam koszyk leżący obok i ostrożnie wepchnęłam do niego ptaszka. Z koszykiem w pysku udałam się na przeszukiwanie sierocińca i terenu blisko niego. Po dwóch godzinach chodzenia uzbierałam trochę kwiatów i trawy. Poprosiłam też Eve żeby mi pożyczyła dwie wstążki: czerwoną i niebieską, ponieważ miała ich dużo. Już w swoim kącie, a raczej na przywłaszczony, przeze mnie parapecie ozdabiałam koszyczek pisklaka. Księciunio, jednak nie chciał mi pomóc i cały czas wszystko przestawiał.
-Ej kogut, lepiej mi tego nie niszcz, bo pójdę pożyczyć różową wstążkę od Eve i Pisanki, a potem zmuszę Cię byś w niej chodził.- (Tak, kurczaczek Eve nazywa się Pisanka i jest całkiem urocza) Po tych słowach Księciunio tylko siedział, aż skończę. Gdy koszyk był gotowy wzięłam niebieską wstążkę i ostrożnie zawiązałam ją na szyi ptaszka, wiążąc przy tym najładniejszą kokardkę, jaką umiałam zrobić. Koniec końców i tak była krzywa, ale Cii... Nikt nie musi o tym wiedzieć ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz