24.04.2020

Od Exana cd Reiko


- Byłbym chyba skończonym kretynem, gdybym pozwolił nam się ponownie rozdzielić. Jednak żeby to podtrzymać, lepiej chodźmy wypełnić nasz obowiązek, ale... obowiązek, który muszę wykonywać go z tobą, to istna frajda! - podekscytowany uniosłem uszy na baczność. Pierwszy punkt, jaki wskazała nam alfa, to łąki, gdzie zazwyczaj wilki zdobywały pożywienie, używały sprzyjające warunki pogody na długie spacery. Nasz patrol traktowałem, jak nasz spacer, ale... nie sądziłem, że nasz obowiązek będzie taki przyjemny. Gdy mam obok siebie swoją najlepszą przyjaciółkę, mogę tak robić cały dzień... albo nawet i noc.
W trakcie naszej pracy rozmawialiśmy o tym, jak każde spędziło czas poza domem. No cóż... mnie ojciec łatwo wypuścił spod swego skrzydła, abym nauczył się samodzielności, znalazł samicę swego życia, założył rodzinę. Nie przejmował się, że straci następce do przywództwa nad watahą - miał od tego swoje najstarsze dziecko. W sumie to nawet mi odpowiadało, gdyż przywództwo trzeba mieć we krwi. Historia Reiko wcale nie jest lepsza... Jednak nie rozumiem, co jej ojciec miał przeciwko mnie? Jestem synem najbardziej wpływowego alfy na wschodzie... był chyba głupcem, że pominął taką okazję. Jednak w tym momencie unosiłem się szlachetnym urodzeniem, więc w duchu skarciłem się za to przewinienie.
- Podoba ci się tu? - zapytała wesoło. Moi drodzy, jak bogów kocham, jeżeli jacyś są, jej głos był piękny, wzbudzający w moim sercu eksplozję nieopisanej rozkoszy.
- Tak, miałem znaleźć dla siebie miejsce i uczyniłem to, według woli mojego ojca, ale nie przypuszczałem, że znajdę tu ciebie... teraz... teraz mogę tę watahę potraktować, jak rodzinę. A tobie?
- No wiesz, z początku miałam ochotę odejść, ale gdy ty tu jesteś, nie zamierzam nigdzie iść.
- Ani ja, Rei - powiedziałem i puściłem do niej oczko.
Gdy polana była wydawała nam się spokojna, postanowiliśmy przejść do dalszego punktu naszego patrolu. Brunatny las. Miejsce ciche, emanujące spokojem. Stanęliśmy koło rzeki, aby ugasić swe pragnienia. Widząc, że nas nikt nie obserwuje, usiedliśmy pod jednym z brunatnych drzew, które pod wpływem wiatru, zmuszały liście do cichego szelestu. Przybliżyłem swe usta do policzka wadery, składając jej przyjacielski pocałunek.
- Za co? - zachichotała.
- Nic takiego, drobiazg od przyjaciela.
Nagle do naszych uszu dobiegł cichy szelest, gdzieś między krzewami forsycji ujrzałem lekki ruch, który mogę zdefiniować tylko jednym słowem - Jedzenie? Właśnie w tym momencie zdałem sobie sprawę, jaki jestem głodny. Zjadłbym bizona z rogami, gdyby tu był.
- Rei, masz ochotę na królika? - spytałem i spojrzałem na nią z ukosa.

<Rei?>

1 komentarz: