Kiedy wadera poszła zrobić herbatę, odczekałem krótką chwilkę i ruszyłem w głąb jaskini. Nie wiem czego się spodziewałem. Jaskinia nie wyglądała super, powiem więcej, wyglądała przeciętnie. Nie umknęło mi jednak uwadze parę drobiazgów takich jak pozłacana waza lub kilka srebrnych łańcuszków na pięknym, złotym świeczniku zdobionym kryształami. Podszedłem bliżej by się przyjrzeć. Niektóre łańcuszki tylko imitowały srebro - były nic niewarte, jednakże złoty świecznik z diamentami był całkowicie prawdziwy i pewnie wiele warty. Nad półką na której stał świecznik znajdowało się lustro na którym widniała fotografia. Kręciłem się po jaskini oglądając gdzie co leży, czy jest cenne lub chociaż warte uwagi. Po chwili usłyszałem huk i głośne warknięcie. Poszedłem sprawdzić o co chodzi. Stanąłem nie daleko wadery i obserwowałem co robi. Sprzątała ona odłamki szkła leżące na ziemi. Kiedy skończyła wzięła tacę na której były dwie filiżanki wraz z czajniczkiem i odwróciła się. Kiedy mnie zauważyła omal zawału nie dostała. Na szczęście szybko zareagowałem i złapałem tacę. Inaczej wadera miała by więcej obowiązków do wypełnienia. Podszedłem do stoliczka i odłożyłem tacę.
- Nie skradaj się tak! - zawołała, a po jej głosie można było poznać, że nie uspokoiła się jeszcze do końca.
- Stałem tam przez dłuższy czas! Nie moja wina, że byłaś tak zajęta herbatą, że mnie nie zauważyłaś - odpowiedziałem
Wilczyca wyglądała przez chwilę jakby chciała coś odpowiedzieć, ale jedyne co zrobiła to usiadła i nalała herbaty do obu filiżanek. Usiadłem na przeciwko niej i spojrzałem na napój. Nie no to całkiem normalne, że wpuszczasz obcą osobę do swojego domu i częstujesz ją herbatą. Nic przecież w tym dziwnego. Seryjny morderca włamuje ci się do domu, ale zanim cię zadźga i poćwiartuje twoje ciało, żeby móc jego kawałki sprzedać na czarnym rynku, wypijecie sobie herbatkę i zjecie ciasteczka. Bo czemu nie? Chcąc nie chcąc zacząłem się śmiać. Wilczyca spojrzała na mnie zaskoczona i zdziwiona.
- Co cię tak bawi - zapytała pokrótce
- Nic, tylko zapraszasz na herbatę obcego ci osobnika o którym nie wiesz kompletnie nic.
Po chwili zaczęła się śmiać. Chyba zrozumiała o co mi chodzi. Przez dłuższy czas w jaskini można było usłyszeć tylko nasze śmiechy. Po tym jak się uspokoiliśmy zaczęliśmy rozmawiać. Dowiedziałem się że na imię ma Jasmine, że ma rodzeństwo i wiele innych informacji o niej. Kiedy skończyła się herbata spojrzałem na wyjście z jaskini. Chyba powinienem wracać. Tylko, że nie za bardzo chciałem... Spodobało mi się rozmawianie z wilczycą. Jej głos był melodyjny i kojący. Chyba nic się nie stanie jak zostanę z nią jeszcze troszkę.
- Słyszysz? - zapytała naglę wyrywając mnie z rozmyśleń
- Nie... - odpowiedziałem nie do końca pewny do czego ona zmierza. W jaskini było cicho.
- Właśnie! Koniec burzy - uśmiechnęła się promieniście i zerwała się z miejsca, biegnąc w stronę wyjścia. - Chcesz się przejść?
Myśl o tym że mogę spędzić z nią trochę więcej czasu spowodowała, że moja odpowiedź brzmiała „tak" dlatego też chwilę później maszerowałem obok Jasmine. Z tego co udało mi się wyciągnąć od niej, szliśmy do sklepu. Nie wiedziałem czy to daleko czy też nie, a wadera nie chciała mi odpowiedzieć na to pytanie. Postanowiłem nie drążyć tematu i po prostu za nią iść.Na niebie przez chmury zaczęło przebijać się słońce przez co przyjemnie się spacerowało. Podczas drogi wadera co chwilę zatrzymywała się i opowiadała mi gdzie jesteśmy, a czasami jakie przygody spotkały ją w tym miejscu. Raz na niewielkiej polance poślizgnęła się na mokrej od deszczu trawie, ale udało jej się utrzymać równowagę. W końcu Jasmine zatrzymała się oznajmiając, że to nie daleko. Stwierdziłem, że poczekam na nią tutaj, bo chyba moja pomoc z zakupami nie jest konieczna. Ta zgodziła się i obiecała, że wróci najszybciej jak może. Kiedy przez dłuższy czas nie wracała, rozważałem czy nie pójść jej poszukać, ale jak na zawołanie pojawiła się tuż obok.
- Wybacz, nie umiałam się zdecydować - rzekła pokazując parę saszetek z herbatą.
Uśmiechnąłem się i ruszyliśmy w drogę powrotną. Rozmawialiśmy dosłownie o wszystkim i niczym. Nie przeszkadzało nam nawet kiedy pojawiły się na niebie czarne chmury, a zaraz potem lunął deszcz. Droga powrotna minęła nam szybciej niż bym chciał. Staliśmy jeszcze chwilę przed jaskinią zanim Jasmine weszła do niej. Zanim jednak całkowicie zniknęła w jej ciemnościach zatrzymała się.
- Wpadnij jeszcze kiedyś na herbatę - uśmiechnęła się uroczo i zniknęła mi z pola widzenia.
Z chęcią przyjmę jej zaproszenie. Znamy się od bardzo krótkiego czasu, a ja już zdążyłem ją polubić.
[Pisała Mika193 (hw)]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz