Nawet nie wiedzieliśmy, czego szukamy. Węszyłem w powietrzu, licząc na jakiś punkt zaczepienia. Nagle Jeżynowe Skrzydło zerwał się i pobiegł przez krzaki. Wymieniliśmy z Gemini spojrzenia
i zerwaliśmy się do biegu. Nie sądziłem, że gryfy są aż tak szybkie. Ciężko było go nie zgubić z zasięgu wzroku. Ledwo łapaliśmy oddech, gdy Jeżynek zatrzymał się przed jakąś norą. Zaczął głośno skrzeczeć i wsadzać głowę do dziury.
– Jeżynku, spokojnie! – Gemini podbiegła do niego, starając się opanować sytuacje. Spokojnym krokiem podszedłem do nich. Kiedy gryf odsunął się, zajrzałem do jamy. Szybko wycofałem się, gdy w mroku nory dostrzegłem ruch.
– Coś tam jest – szepnąłem do wadery, oddalając się o kilka kroków od owego miejsca. Spodziewałem się najgorszego. Może znajduje się tam stworzenie, które skrzywdziło i zdziesiątkowało gryfy? Przez kilka sekund nastała głucha cisza. Wtedy Jeżynowe Skrzydło wydał z siebie dziwny dźwięk. Z nory powoli wysunęła się mała główka zakończona dziobem. Po chwili z dziury wyskoczył mały gryf. Najwyraźniej ucieszył się na widok naszego towarzysza, bo zaczęli entuzjastycznie do siebie skrzeczeć.
– Uroczo! – zawołała Gemini, przyglądając się scenie. Pokiwałem głową na zgodę.
– Racja – odparłem. – Zastanawia mnie jedynie, co on tutaj robi.
Mały gryf był niewiele większy od kilkumiesięcznego szczeniaka. Jego ciało pokrywały ciemne pióra i puchate futro. Malec skakał radośnie między łapami Jeżynka.
– To jakiś twój przyjaciel? – zwróciłem się do Jeżynowego Skrzydła, który wydał z siebie krótki dźwięk i podniósł z ziemi niewielki kamyk.
– Kamyk? Tak ma na imię? – Najwyraźniej Gemini zgadła, bo mały gryf zaskrzeczał radośnie.
Była to radująca serce scena. Jeżynek i Kamyk stęsknieni za swoimi pobratymcami, nie mogli uwierzyć, że odnaleźli się nawzajem. Poczułem ukłucie w sercu zdając sobie sprawę, że mogą być jedynymi ocalałymi ze swojego stada. Co tam się stało? Pokonanie tylu ogromnych stworzeń nie może być proste. Musiał to zrobić ktoś bardzo potężny i niebezpieczny. Futro mi się zjeżyło na myśl o Erato. Znając jej moce, nie zdziwiłbym się, gdyby sobie z tym poradziła. Jednak wadera nie żyje. Martwi nie mogą już zabijać. Pokręciłem zmarnowany głową. Zostaliśmy wplątani w głębszą aferę.
Powoli świtało. Zostaliśmy na noc w lesie. Kamyk spał spokojnie na brzuchu Jeżynka. Obserwowałem ich dłuższą chwilę. Wyglądali tak spokojnie. Żałowałem, że nie mogli nam powiedzieć, co ich spotkało. Może to ja zakładam od razu najczarniejszy scenariusz? Wcale nie musi być tak, że całe ich stado zostało wybite. Może to jakaś migracja czy coś tego typu? Westchnąłem przeciągle.
Gemini już nie spała. Wpatrywała się w niebo. Podszedłem do niej, siadając obok. Musiałem poznać jej zdanie.
– Co sądzisz o tym wszystkim? – zapytałem cicho, by nie obudzić gryfów.
<Gemini?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz