3.07.2019

Od Noego CD Lii 'Jeśli sto razy powtórzę...'

Alphy zdawała się mniej przyjemna niż wcześniej. Zanim jednak przejdę do mojej próby ucieczki z tego przerażającego miejsca, opowiem, co działo się w międzyczasie.
Deszcz dalej lał, Royce ciągle nie zwracał na mnie uwagi, ciasto nadal się piekło, a Alpha wybyła, bo musiała ogarnąć jakieś talerzyki, więc... Wypiłem pół kubka kakao, na drugą połowę połasił się mój kochany kruczek, a potem, gdy Pan Wielce Starszy znowu padł na dziób, zasypiając na stosiku koców, ciasto było chłodne i gotowe do zjedzenia. Szara wadera wróciła z talerzami. Zjedliśmy po kawałku piernika, a reszta została na tacy. Po krótkich rozważaniach dostępnych opcji podziału zjadł je smok. A raczej połowę z tego, co zostało, więc zapas ciasta w tej jaskini jednak nie skończył się szybciej, niż powstał. Alpha była fajna. Nie tak, jak poprzednia wariatka. Wracając do chwili, w której deszcz przestał padać... Nie mówiłem? Przestał padać! Cóż... wieczór. Nie było ciemno, ale skłamałbym też, mówiąc, że było jasno. Zasadniczo, to było jak w dziurawym kartonie po butach. A kiedy usłyszałem strasznie głośny trzask nie wiadomo skąd...

Pisnąłem i skoczyłem na Royce'a.

- Wracajmy, proszę!

Kruczek się obudził. Zanim jednak wstał i zapytał jak zwykle, o co chodzi, wróciła wadera. Spojrzała na mnie z jakąś dziwną miną, po czym odchrząknęła, co w półmroku, tak jak zresztą wszystko, zdawało się potwornie straszne. Zepchnąłem swojego towarzysza z wieży koców i puściłem się pędem w stronę wyjścia.

- Noe, siadaj szczeniaku!- twardy ton Royce'a przeszył mnie na wskroś. Zatrzymałem się, prawie dławiąc się swoim sercem.- Co jest?

- Em...- Po chwili w jaskini rozbłysło światło. Zacisnąłem powieki, bojąc się złapać oddechu.

Jeśli sto razy powtórzę, że to sen, to się obudzę tak? Tak!?

- Coś nie tak...?

To sen.

To sen.

To sen.

To sen.
To sen.
To sen.
To sen. To sen. To sen. To sen. To sen, to...

- Noe?

- JESTEM ŚPIĄCY!

Kruk westchnął teatralnie.

<Lia? Zawał gotowy>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz