4.07.2019

Od Rimmona do Asterii

Już wiedziałem. Wiedziałem, że on jej zwiał. Nie miałem tego za złe Mazi, w końcu to nie jej wina. Znałem całą historię. I pomimo, że wiedziałem, że ten cały Tobiasz nie chciał źle, miałem nieziemską ochotę, aby go zabić. Byłem pewny, że jeśli go spotkam, to go nie polubię. Z ciężkim serem muszę przyznać, że jestem... załamany. Swoją nieudolnością. Wręcz wstrząśnięty. Wyszłem od Sory i szedłem zamyślony ciężko oddychając. Chciałem się uspokoić i nie zwracałem uwagi na otoczenie. Ku swojemu zdziwieniu nagle usłyszałem jak ktoś do mnie mówi
- Witaj, jestem Asteria. Niedawno dołączyłam z siostrą do watahy - jakaś czarnofutra wadera uśmiechnęła się w moją stronę przyjaźnie, na co prychnąłem.
- Rimmon - wyminąłem ją bez słowa przy okazji machając ogonem jak kot i standardowo obdarzając ją moim beznamiętnym wzrokiem, przez który widziałem, jak cofnęła się o krok. Nie zawracając sobie głowy, poszedłem dalej. Kątem oka zauważyłem, jak wadera lekko potrząsa przecząco głową, a następnie truchta za mną
- Czeekaj - zrównała się ze mną - Co robisz? Nudzi mi się i szukam wilka, który mógłby mi pokazać jakieś fajne tereny, które są w watasze/
Rzuciłem na nią przelotnie wzrokiem
- Znalazłaś złą osobę. Szukaj dalej - widziałem jej grymas niezadowolenia. Nie obraziłbym się, gdyby sobie poszła. Serio.
- Jesteś jedynym wilkiem, jakiego dzisiaj spotkałam. Nie daj się prosić
- Muszę iść zapolować - chciałem ją zbyć, jednak chyba mi to nie wyszło bo zobaczyłem błysk w jej oczach
- Chętnie pójdę z tobą! Mogę Ci pomóc, jestem zaganiaczem... - chciała coś jeszcze powiedzieć, ale jej przerwałem obrzucając ją krzywym spojrzeniem
- Nie dasz rady mi dorównać. Nie będziesz w stanie. Znam tylko jednego wilka, który dotrzymałby mi tempa - widziałem, że ją wcięło, ale naprawdę chciałem się jej pozbyć. Mogła by sobie już iść, na przykład teraz, już w tym momencie. Chciałem pobyć sam, a ona mi to uniemożliwiała. Na moje nieszczęście zadziałało to na nią odwrotnie. W jej oczach widziałem bunt i iskierki złości. Prychnęła tak samo, jak ja przed chwilą.
- Nic o mnie nie wiesz, a już mnie oceniasz? Przed chwilą się poznaliśmy. Chodź i się przekonaj głupku. - Głupku? Serio? Ta mała miała odwagę powiedzieć mi, że jestem głupi? Rozbawiło mnie to, przez co miałem ochotę cicho się zaśmiać, jednak nic po sobie nie pokazałem. Zamiast tego w moich oczach błysnęły złośliwe ogniki.
- Start za - udałem, że się popatrzyłem na niewidzialny zegarek - teraz. Kto zdobędzie więcej królików w godzinę, ten wygrywa. Aha i znosimy je tutaj na dwa osobne stosy - na moje słowa wadera potruchtała w stronę lasu odwracając się do mnie tyłem. Z tej okazji, że aktualnie tereny były obfite w zwierzynę, nie musieliśmy się martwić o to, że nam braknie królików. Ruszyłem w las, aby udowodnić jej, kto miał rację.
                                                                       ***
Byłem zadowolony z siebie. Łowy szły mi dzisiaj wybitnie szybko i miałem przed sobą stos martwych zwierzaków. Godzina właśnie minęła i widziałem, jak wadera podchodzi do swojego stosu i kładzie na nim ostatniego królika.
- Liczymy - odezwała się, a ja nie mogłem powstrzymać mojego wyrazu pyska, na którym wymalował się złośliwy uśmiech
- Oczywiście
Po chwili wiedzieliśmy kto wygrał. I była to Aste... nie no, żartuję, oczywiście że ja. Wadera skwitowała to pogardliwym prychnięciem. Można było jednak zauważyć, że była zadowolona, chyba dlatego, że znalazła sobie jakąś rozrywkę.
- Jako nagrodę pocieszenia, możesz zanieść króliki do magazynu. A ja żegnam - powiedziałem, po czym odwróciłem się i pobiegłem przed siebie. Za swoimi plecami usłyszałem tylko niedowierzające "Ty dupku", na co na moim pysku pojawił się wesoły uśmiech. Ale ona nie musiała o tym wiedzieć i niech tak lepiej zostanie.

Nie zdążyłem za daleko odbiec, kiedy usłyszałem jej krzyk. Z początku myślałem, że się o coś uderzyła, albo coś, ale po przeanalizowaniu stwierdziłem, że to brzmiało niepokojąco i postanowiłem zawrócić. Ruszyłem bardzo szybkim truchtem w jej stronę. Chociaż sobie pobiegam. Kiedy ją ujrzałem, coś nieprzyjemnie ścisnęło mi żołądek. Właśnie byłem świadkiem, jak drobną waderę atakowała rozwścieczona Winegra. Polując przez nieuwagę musiała wejść na jej teren. Kretynka. Widziałem, jak starała się ochronić barierą z lodu, ale przez to, że dosłownie chwilę wcześniej oboje mieliśmy nie mały wysiłek fizyczny, marnie jej to szło. Przyśpieszyłem maksymalnie pokrywając się płomieniami i rzuciłem się na stwora. Czułem bijącą od niego coraz większą wściekłość. Zrzucił mnie gwałtownie z siebie, nagle pojawiając się za mną. Przydała by się ta kretynka Mazikeen, bo jakby nie patrzeć, to ona jest specem od szybkości. Źle to rozegrałem i nie miałem za bardzo możliwości, żeby odeprzeć atak. Chwilę później poczułem bolesny cios w grzbiet, który odrzucił mnie na dwa metry. Ałć. Winegra z niesamowitą szybkością znowu ruszyła w moją stronę. W tym czasie zdążyłem się podnieść na cztery łapy nieco obolały. Zrobiłem unik. Rozeźlony potwór za następny cel obrał sobie moją towarzyszkę, która zdążyła nieco zregenerować swoje siły i teraz całkiem szybko utworzyła przed sobą tarczę z lodu, o którą obił się stwór. Znowu zaatakowałem, tym razem z dystansu, miotając w to stworzenie kulami ognia. To stworzonko jest jakieś bipolarne, bo znowu ruszyło na mnie. Uskoczyłem, przez co Winegra znowu zrobiła szybki zwrot, jednak tym razem dalej atakując mnie. Rzuciłem się na nią nieźle obrywając. Była wielka. Znowu chciała mnie zaatakować, jednak poczułem wokół siebie wiatr i zauważyłem, że stwór ma problem. Domyśliłem się, że Asteria najprawdopodobniej ma w żywiołach wiatr i właśnie opiera się nim przeciw Winegrze. Dała mi tyle czasu, że w momencie w którym "puściła"wiatr, mogłem spokojnie uniknąć następnego ataku. Nie pomyślałem jednak, że stwór ponownie rzuci się do wadery, przez co ani ja, ani ona nie zdążyliśmy zareagować. Winegra brutalnie wbiegła w Asterię rzucając nią na około ponad cztery metry. Znów zaatakowałem z dystansu, żeby zwrócić na siebie uwagę potwora. W tym czasie w mojej głowie wykiełkował pomysł, który miałem nadzieję, że się uda. Zmusiłem Winegrę, żeby zaczęła mnie gonić i w pewnym momencie ukryłem się w mroku, przez co zdezorientowana zatrzymała się rozglądając za mną. W tym czasie powróciłem do wadery. Była przytomna, jednak nie mogła ustać na łapach i miała rozcięty łuk brwiowy, z którego leciała krew. Nie przewidziałem, że mój plan ma małą lukę w postaci czasu. Bydle, które nas zaatakowało, było uparte i nie zauważyłem, kiedy do nas podbiegło. Na szczęście Asteria zauważyła co się święci i utworzyła wokół nas kopułę z lodu, o którą potwór walną z głośnym łoskotem. Bydle próbowało się cały czas przebić, przez co na lodzie powstawały pęknięcia. Z braku lepszych pomysłów tym razem ja osłoniłem nas mrokiem, przez co byliśmy dla niego niewidocznie i postanowiłem stworzyć iluzję. Przypatrując się dokładnie waderze odtworzyłem na tyle, na ile mogłem jej futro oraz siebie, przez co obok nas stały nasze kopie. Winegra rozwaliła lód, widząc tylko i wyłącznie nasze iluzje, którymi pokierowałem tak, aby pobiegły w las. Tak jak się domyślałem, bestia pobiegła za nimi. Nie wyczuwając zagrożenia uwolniłem swoją magię. Byłem trochę bardzo uszkodzony.
- Co teraz? - zachrypniętym głosem odezwała się wadera
- Dasz radę iść?
Próbowała się podnieść, ale jej to nie wychodziło. Nie mając wyjścia, pomimo, że mnie bolał wziąłem protestującą wilczycę na swój grzbiet usadzając tak, żeby nie spadła. Musiała położyć swój łeb w moim gęstym futrze, bo była tak ustawiona; inaczej się nie dało. Musiałem iść ostrożnie, żeby jej przypadkiem nie zrzuć. Po chwili poczułem, jak jej oddech zwalnia - zasnęła.

<Asteria? Może być? XD >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz