Na dodatek towarzyszka białoskrzydłej wadery została na zewnątrz, więc mogłem przez ułamek sekundy zapomnieć o ciągłych przytykach dotyczących wątłej budowy ciała. Wraz z przyjęciem do watahy zniknęły moje obawy o własne życie. Gdyby Rayla nie miała pomysłu na śniadanie, obiad czy kolację poważnie musiałaby zastanowić się, czy włączenie mnie do swojej karty dań okazałoby się właściwym rozwiązaniem. Straciliby wtedy jednego, dość obiecująco zapowiadającego się członka swojego stada. Mówiąc krótko, aura otaczająca moją osobę zmieniła się diametralnie, a gwarancja ochrony uderzyła do głowy odrobinę za bardzo.
W myślach już widziałem zarys batalii słownej prowadzonej z tygrysicą oraz moje niewątpliwe zwycięstwo. Zobaczymy, jak długo będzie miała taki cięty język!
Z wewnętrznego uniesienia wyrwała mnie Shira:
- A więc witamy w Watasze Mrocznych Skrzydeł, Elliot - uśmiechnęła się ciepło.
Odwzajemniłem uśmiech poprzedzający chwilę niezręcznego milczenia.
- Shira, tak właściwie…- nareszcie nie poplątałem jej imienia.
- Tak? - serdeczny ton nie opuszczał wadery nawet na chwilę.
- Tak właściwie to co ja będę miał tutaj robić? - spytałem lekko zmieszany.
Odparła, że na pewno znajdziemy mi jakieś zajęcie. Czy ktokolwiek spodziewał się innej odpowiedzi? Shira należała do wilków niepozostawiających swoich towarzyszy na lodzie. Jestem pewien, że jej opiekuńczość nie tylko na mnie robiła wrażenie.
- Wyglądasz na całkiem oczytanego. Czyli pewnie umiesz nieźle czytać i pisać, co nie Elliot? - posłała mi pytanie.
Potwierdzająco kiwnąłem głową.
- A ze szczeniakami masz doświadczenie?
Powtórzyłem ruch i opowiedziałem o moim rodzeństwie, któremu jeszcze nie tak dawno poświęcałem wiele swojego czasu.
- To świetnie! Prześwietnie! W taki oto sposób zostajesz honorowym nauczycielem czytania i pisania. Chodź, przedstawimy cię szczeniakom, skoro wkrótce będą spędzały z tobą swój wolny czas - entuzjazm i jeszcze raz entuzjazm.
Honorowy nauczyciel, co? To określenie całkiem mnie rozbawiło, ale wizja bycia niańką kolejny raz trochę ostudziła mój zapał. Jednak zanim zdążyłem niechętnie westchnąć, musiałem pognać za Shirą, która radośnie pędziła przed siebie. Będąc w jej towarzystwie, nawet największa maruda nie jest w stanie pozwolić sobie na zniechęcenie.
<Shira, gdzie tak biegniesz?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz