Gryf miotał się po ziemi, przerażony i bardzo wkurzony zaczął kłapać dziobem w moją stronę.
- Gemini! - zdenerwowany Aaron szepnął do mnie, lecz ja nie miałam zamiaru go słuchać i się wycofać. Delikatnie dotknęłam zwierzę cierniami i dzięki swojej magii, przejęłam nad nim kontrolę, przez co kazałam mu się uspokoić. Gryf gwałtownie znieruchomiał. Z trudem szepnęłam do Aarona aby rozciął sznury. Ta sztuczka zawsze kosztuje sporo energii i skupienia. Niestety, basior nie miał przy sobie niczego ostrego, więc zaczął zębami rozgryzać sznury. Pomimo mojej kontroli, która cały czas słabła, gryfowi się nie spodobało, że Aaron coś przy nim robi. Szarpnął łbem, zrzucając wilka z siebie, a mnie uderzył, co bardzo zabolało. Straciłam połączenie z gryfem. Zanim się zorientowałam, zwierzę już wstało i zmierzał prosto w moją stronę. Wydałam zduszony okrzyk i przeturlałam się w bok. Zwierzę gwałtownie zawróciło i ponownie na mnie zaszarżowało. Z piskiem wstałam i spróbowałam uciec, lecz gryf zahaczył mnie. Poczułam, jak ciepła krew zaczęła lecieć mi po boku. Zaczepiłam się pazurami o zwierzę, gdy zarzucił łbem i zaczął frunąć. Szybko podciągnęłam się. Siedziałam na grzbiecie gryfa! Podczas szamotaniny, reszta węzłów krępujących jego ruchy spadły, więc teraz odzyskał pełny zakres ruchów. Biedny Aaron został na ziemi i ze strachem w oczach patrzył, jak oddalałam się z gryfem, coraz wyżej i wyżej. To była walka o przetrwanie. Gryf cały czas starał się mnie zrzucić, byliśmy na coraz większej wysokości, a ja popadałam w panikę. W końcu wkurzona wrzasnęłam
-Ej! Przecież ja ci chciałam tylko pomóc! - Zwierze zastrzygło uszami i zaczął trochę spokojnej lecieć. Zadowolona poprawiłam się na jego grzbiecie i uśmiechnęłam się.
***
-Tak w ogóle, to masz jakieś imię? - zapytałam się gryfa, znudzona już długą podróżą. Zwierze w odpowiedzi bardzo głośno wrzasnęło.
- Bardzo mi miło, eee..., nie powtórzę tego ryku, ale ja jestem Gemini. To powiesz mi gdzie dokładnie lecimy? - na to gryf już nie odpowiedział.
- Może by tak wymyślić ci imię? Co sądzisz o... Kamyk. Co ty na to? - gryf potrząsnął łbem i jeszcze raz wydał ten dziwny krzyk. - No to pokaż mi co to znaczy! - mruknęłam niezadowolona. Nim zdążyłam cokolwiek zrobić, gryf gwałtownie zakręcił i lecąc nad lasem zaczął czegoś szukać. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, jak wysoko jestem nad ziemią. Przełknęłam ślinę i mocniej się złapałam gryfa. Po chwili wylądował i wskazał dziobem krzak jeżyn oraz swoje skrzydło. Przekręciłam lekko głowę i przymknęłam jedno oko. Po chwili mnie olśniło.
- Jeżynowe Skrzydło! W sumie ładnie. - Znowu nie zdążyłam ani pomyśleć ani cokolwiek zrobić, ponieważ gryf gwałtownie oderwał się od ziemi i pofrunął w górę prawie pionowo. Krzyknęłam wystraszona, lecz z każdą chwilą coraz bardziej mi się to podobało.
***
Nagle się obudziłam i nie wiedziałam co się dzieje, gdzie ja jestem. Po chwili spojrzałam poza skrzydło gryfa, co od razu przypomniało mi, co ja tu robię. Zaczęły mnie ogarniać wątpliwości. Jeżynowe Skrzydło (w skrócie nazywałam go Jeżynkiem) zaczął obniżać lot. Wylądował na kamiennej posadzce, którą naruszył ząb czasu. Płyty były popękane, pomiędzy nimi wyrastały roślinki, a wokoło stały ruiny, najprawdopodobniej zamku, lecz z niego pozostał tylko murek, bądź niewiele wyższe ściany. Przylecieliśmy w środku nocy, więc byłam zaspana, głodna i zesztywniała, bo na gryfie jednak niewygodnie się śpi. Długo myślałam nad ucieczkom, ale teraz nie byłam pewna, czy zeskoczenie z grzbietu Jeżynka i popędzenie prosto przed siebie, jest dobrym pomysłem. Odetchnęłam głęboko. Mam nadzieję, że Jeżynek nie rzuci mnie na pożarcie innym gryfom.
(Aaron? Bardzo przepraszam, że tak długo pisałam to opowiadanie, ale obiecuję poprawę :3 )
Kurde, cały czas mi to się psuje, naprawi mi ktoś, żeby ten tekst normalnie wyglądał? :c
OdpowiedzUsuńNie ma za co
UsuńKochu <3 Dziękuję bardzo, ja w takich rzeczach jestem zielona xD
Usuń