- Ślicznie wyglądasz, Rapid. - Uśmiechnął się miło, przekonując waderkę do wianka, który został przedtem umieszczony przez skrzydlatego na jej głowie. Mała podczas swojej nieobecności zyskała kolejny drobiazg w pokoju - czarne zwierciadło z czarnego, niemożliwego do zbicia kryształu. Sokar widział już podobne w bibliotece. Wtedy wydało mi się fascynujące i teraz nie było inaczej. Była to kolejna rzecz, która sprawiała, że pokój Rapid w sierocińcu nabierał ciekawego i ładnego wyglądu. Waderka wpatrywała się w swoje odbicie dość długo i w końcu pokręciła łebkiem.
Kosz stojący obok był praktycznie po brzegi obładowany kwiatami. Szczerze nie było o to zbyt trudno. Sokar znał już tereny watahy praktycznie na pamięć i znalezienie w ich granicach miejsca, w którym rosłyby już kwiaty, było szczeniacko proste. W dolnej części łąki górskiej wiecznie było ich mnóstwo. Nawet jeśli razem z małą wyniósł z niej cały kosz, tamto miejsce zdawało się wyglądać dokładnie tak, jak wcześniej. Kwiaty cudnie pachniały i wyglądały, mimo tego ciastka zrobione przez Sokar i jego małą koleżankę biły je na głowę.
- Śnieżynko, myślę, że...
Kiedy w całym pomieszczeniu nagle rozniosła się woń przyniesionych przez Rose gotowych wiosennych ciasteczek... Basior i znajdująca się obok niego waderka byli bardzo zadowoleni, bo zapach był naprawdę obłędny. Rose odezwała się, gdy odstawiła wypieki na stolik.
- Na przyszłość jeśli nie chcecie ich spalić i przy okazji puścić nas z dymem pilnujcie ognia i czasu.- Przeszła kawałek do okna i po wyjrzeniu za nie odsłoniła je jeszcze trochę bardziej.- Nie mogą być w piecu zbyt długo, jeśli mają być dobre do jedzenia... Macie szczęście, że przechodziłam...!- Zaśmiała się cicho. - Pozwoliłam sobie jedno zabrać, żeby sprawdzić, czy się nie otrujecie. Są dobre na wasze szczęście.
Zielonooka patrzyła ciut zestresowana na waderę, której zapominalstwo jej i starszego od niej wilka sprawiło kłopot.
- Dziękujemy. - Zaśmiał się trochę.- Chcesz jeszcze jedno lub dwa? Wyszło ich trochę sporo.
- Oj, może skuszę się na jedno.- Jedno trzeba było jej przyznać. Mimo wieku jej uśmiech wciąż był promienny i pełen uroku.- Rapid, jejku jak ty pięknie wyglądasz! - odpaliła się nagle.- Bardzo Ci pasują te kolory.
Wszystkie jej obawy nagle zniknęły.
- Dziękuję... - Waderka uśmiechnęła się delikatnie, patrząc na talerz pełen wiosennych ciastek i na wesoło rozmawiającą z Sokarem Rose, jednak nie słuchała ich już. Zastanawiała się, czy naprawdę wygląda tak ładnie... Gdy spojrzała w zwierciadło, przyznała, że... może trochę. Nawet rysa na jej oku nie zepsuła jej tego.
***
- Gdy jeszcze tu mieszkałem, Rose też była moją opiekunką... Masz duże szczęście, że jest tu też z tobą... Kiedy mnie nie będzie, możesz przychodzić do niej, jeśli będziesz mieć jakiś problem, jest bardzo miła.
Mała tylko skinęła głową.
- Wiesz, mimo wszystko jest jeszcze wcześnie... Chcesz zobaczyć, jak wykluwają się kurczaczki?
- A jeśli je zamrożę?- Sokar zaśmiał się na tę uwagę.
- Nie zamrozisz, śnieżynko. Nie wiem, czy Twoja moc jest na tyle silna... Jesteś jeszcze mała i nie masz jak skumulować tej mocy. Przypilnuje cię...
- Jaki ty masz żywioł?- spytała, trącając go noskiem. Była ciekawa jego odpowiedzi.
- Mam kilka... Możliwe, że ty też.
- Jakie to? - nie odpuszczała.
- Po pierwsze, wolność... Dzięki temu żywiołowi mam skrzydła.- powiedział, ruszając nimi trochę.- Cień... i uczucia. Każdy z tych żywiołów jest źródłem jakiejś mojej mocy.- Wytłumaczył.- Dzięki drugiemu żywiołowi mogę się szybko przemieszczać... Chcesz dotrzeć do kurczaczków drogą cienia?
- Czym?
<Rapid?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz