No i uległem. Niestety. Bo ona na pewno tak szybko by nie odpuściła. A lepiej jest mieć to szybciej za sobą niż męczyć się z nią przez parę dni. Jeszcze później się fochnie i nie będzie chciała ze mną rozmawiać przez następne tygodnie.
Wracałem ze zbierania wikliny z której Temisto zamierza upleść koszyczki. Nie wiem gdzie ona wybyła, jednak mam nadzieję, że robi coś równie pożytecznego. Wkurzyłbym się gdyby okazało się, że ja kalecze sobie łapy i pysk rwąc wiklinę a ta się włóczy gdzieś i robi coś, co w ogóle nie przyda się do jej „świętowania wiosny”.
Wszedłem do jaskini, jednak nikogo nie było w środku. W takim razie chyba mam chwilę dla siebie. Już odkładałem gałązki, gdy moją uwagę przykuła karteczka leżąca w miejscu gdzie miałem odłożyć wiklinę.
W półmroku ledwo co mogłem dostrzec litery, jednak po chwili odczytałem wiadomość.
„Jak wrócisz to zacznij pleść koszyki”
Nie podobało mi się to wykorzystywanie mnie. Westchnąłem upuszczając gałązki. Chce mieć to wszystko już za sobą, a nie wiem nawet co dokładnie takiego zamierza Temisto.
Trochę kojarzyłem co i jak z tą wikliną, jednak moja zręczność była ogromną przeszkodą trudną do przeskoczenia. Z samą podstawką męczyłem się o wiele za długo. Nawet miałem ochotę już rzucić to wszystko, jednak gniew siostry wydawał się straszniejszy niż długie męczenie się z tym ustrojstwem.
Nie wiem ile zajęło mi zrobienie ścianek i rączki, jednak byłem pewny że na pewno to nie była tylko godzina. Ale i tak, niezależnie jak długo to robiłem, tak koszyk przynajmniej jest skończony. Co prawda lekko krzywy, ale Temisto nie ma prawa marudzić. Sama chciała bym to uplótł. Jeżeli będzie mieć z tym problem to będę kazać jej samej to zrobić. Irytuje mnie jak ktoś próbuje mnie tak perfidnie wykorzystywać i jeszcze później być niezadowolonym bo wszystko wyszło nie tak jak oni sobie planowali.
Położyłem się i zamknąłem oczy, chcąc sobie chwile wypocząć. Jednak najwyraźniej nie była mi dana chwila spokoju. Akurat teraz w tej chwili kiedy chciałem odpocząć musiała przyjść Temisto. Z pustymi łapami.
– Uplotłeś już koszyk? – zapytała, a kiedy zauważyła tego krzywusa obok mnie uśmiechnęła się promiennie. – To mam dla ciebie następne bojowe zadanie.
Posłałem jej zmęczone spojrzenie, czego najwyraźniej kochana siostrzyczka nie zauważyła.
– A ty co w tym czasie robiłaś? – zapytałem podnosząc się z ziemi.
Zaśmiała się, a ja już wiedziałem, że nie znaczyło to nic dobrego.
– Idź zerwij trochę kwiatów i liści. Ja pójdę po wiklinę bo widzę, że całą wykorzystałeś na koszyk – powiedziała. – Będziemy robić wianek~
Westchnąłem przeciągle, zmęczony przesadnym optymizmem siostry. Zapowiadało się, że dzisiejszy dzień będzie bardzo długim i męczącym dniem. Co nie było pocieszające bo już teraz czułem się jak wrak wilka, jedynie chcący poddać się bardzo wymagającej aktywności gnicia w rowie. Przynajmniej dzięki temu dałbym życie jakiemuś mchu czy jakiejś kolonii robaczków i muszek.
C.D.N
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz