10.04.2021

Od Yuki „Hello darkness my old friend” cz.28

Eleonora ruszyła pierwsza, kierując się na zachód. Byłam zmuszona pilnować czasu, obserwując tereny watahy z powietrza. Utrzymywanie cienistego ciała nie było zbytnio męczące, a nawet wręcz przeciwnie. Lewitując pod postacią bezkształtnej chmury regenerowałam w pewien sposób siły do dalszej walki. Ta noc będzie długa, nie mniej wymagająca niż dzisiejsze popołudnie. Drugi plus tej formy był taki, że miałam nieograniczone pole widzenia, a zmęczenie nie dawało się we znaki. Mogłam obserwować spiętą Lilię układającą kamienie w stosiki, w tym samym czasie, kiedy wypatrywałam ustalonego znaku nad koronami drzew.
Nie bałam się, że pogoń mnie zauważy. Z dołu wyglądałam najpewniej jak jedna z chmur, wiszących nad terenem Watahy Słonecznego Wzgórza jak zły omen. W pewien sposób dzisiejsza noc będzie dla paru wilków pechowa. Szczególnie dla tego nieszczęśnika, który straci układ pokarmowy. Zdecydowanie nie chciałabym być na jego miejscu. Przymieranie z głodu wraz z myślą niechybnej śmierci to na pewno nie jest to, co chciałabym przeżyć przed odejściem z tego świata.
Jest. Błękitny rozbłysk światła. Zleciałam na ziemię, materializując się w oka mgnieniu. Przestraszona Lilia zadrżała, niszcząc tak uważnie układane stosiki kamieni.
– Ruszamy.
Na twarzy waderki pojawił się grymas smutku.
– Moje biedne kamyczki… – mruknęła, wstając z ziemi.
Próbowałyśmy iść cicho w jak najszybszym tempie. Nie wiedziałyśmy przecież, na jak długo Eleonora zdoła odciągnąć od nas pogoń. W pewnym sensie martwiłam się o to, czy w ogóle uda jej się to zrobić. Czy czasem nie przeceniała swoich umiejętności? Wrażliwa i cicha Eleonora przeciwko paru wilkom, najpewniej wyszkolonym wojownikom. Co prawda nie znałam jej faktycznej siły, co trzymało mnie jako tako w przekonaniu, że może Eleonorze się uda. Mimo tego, dalej śmieszył mnie obraz przygarbionej overpower wojowniczki, z którą nawet gromada dobrych w walce wilków nie jest w stanie sobie poradzić.
– Stop – szepnęła nagle Lilia, zatrzymując się.
Spojrzałam na nią pytająco. Przykucnęła w sposób, w jaki robią to łowcy i postawiła uszy na sztorc. Stałam jak słup soli, nie rozumiejąc całej sytuacji, dopóki drobniejsza wadera nie zgromiła mnie wzrokiem. Przybrałam podobną pozycję co ona, wypatrując czegoś, co mogło aż tak zaciekawić Lilie.
Dopiero po chwili usłyszałam cichy, rytmiczny chrzęst pazurów ryjących o ziemię. Wilk. Kiedy ona go wyczuła? W tamtym momencie zdałam sobie sprawę, że tak jak nie znam siły Eleonory, tak samo nie wiem jakie umiejętności posiada Lilia. Naprawdę parsknę śmiechem, jeżeli okaże się, że ona również jest overpower wilczycą.
Śnieżnobiały wilk zatrzymał się, unosząc łeb wysoko. Wypatrywał czegoś.
– Ogłusz go – szepnęła, wpatrując się uważnie w osobnika.
Przytaknęłam. Zdematerializowałam swoje ciało, podlatując do zwierzęcia jak najbliżej. Zauważając lecącą w jego stronę chmurę ciemnego dymu, spiął się, odskakując ode mnie. Uderzył zadem o masywne drzewo, przypominając we własnej bezsilności zapędzonego w kozi róg roślinożercę. Podleciałam gwałtownie bliżej, powracając w tym samym momencie do swojej wilczej formy. Wgryzłam się w bok jego szyi. Zaskomlał próbując wyrwać kark z mojej paszczy. Czułam piasek lecący na moje łapy. Walczył całym ciałem, omal się nie oswabadzając.
Przeniosłam ciężar mojego ciała na tylne łapy, próbując złapać przednimi wiercącego się wilka. Wyglądało to jak nieudolne próby drapania, ale po nie tak długim czasie w końcu objęłam go prawą kończyną. Przyciągnęłam go do siebie, omal nie zwalając go z nóg. Przeszywający ból w uchu. Naparłam na niego z całej siły, pchając go na drzewo. Poczułam uderzenie nawet w zębach. Przestał się ruszać. Puściłam szyję wilka.
– Oddycha? – Wyszła z krzaków Lilia.
Spojrzałam na klatkę piersiową, wypatrując ruchu.
– Tak.
– Następnym razem może nie wgryzaj się w szyję… - mruknęła, ściągając koszyczek z grzbietu.
Wyjęła talizman i kartkę ze środka.
– Weź patrz czy nikt nie idzie, ja zajmę się darem.
Skinęłam głową.
W czasie oczekiwania, aż skończy odbierać słuch wilkowi, zdążyłam wyczyścić się z małej ilości krwi na futrze. Może i nie widać aż tak mocno szkarłatnych plam na ciemnej sierści, ale trzeba być przygotowanym na wszelkie możliwości. Gdyby ktoś zobaczył okrwawionego nieznajomego to oczywiste jest, że jakoś zareaguje. Od tego czy agresją, czy może ucieczką zależy charakter osobnika. Nawet ten drugi typ będzie w pewien sposób problematyczny – zawsze może powiadomić watahę o naszej obecności na ich terenach.
- Skończyłaś? – zapytałam po chwili, kończąc czyścić sierść.
- Ta, możemy szukać dalej.

C.D.N

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz