1.04.2021

Sokar CD. Rapid

 

    Kolejnego dnia ruszył do sierocińca z koszem pełnym małych drobiazgów, które mogłyby sprawić uśmiech na pyszczku nowej watahowej znajdki. Sokar mógł najwyraźniej stwierdzić, że... polubił ją. Młoda waderka była zagubiona i strachliwa, jednak mimo wszystko widać było, że przyjaźnie do niego nastawiona. Potrzebowała,  aby ktoś odrobinę ją nakierował i dał jej tym samym pretekst do dobrego samopoczucia. Trzeba było lekko pchnąć ją w stronę pewności siebie i poczucia bezpieczeństwa w jego towarzystwie. Skrzydlaty wiedział, że przez długi czas nie miała oparcia w nikim prócz swojego sympatycznego towarzysza i bardzo chciał, aby Rapid uważała, że ma je również w nim.
    Zjawił się w sierocińcu dość szybko. Przywitał się z pracownikami, którzy jako jedyni wtedy nie spali. Szczeniaki może i były ruchliwe, ale nie o tej godzinie. Ta była zbyt wczesna dla maluchów, które bawiły się i dreptały po swoich pokojach, bawiąc się do późna w przepychanki. No i... dla waderki o jasnych, limonkowych oczach, która w nocy zbudzona z koszmaru wybiegła ze schronienia na zimny klif w poszukiwaniu sennej mary ze swojej przeszłości.
    Po cichu odstawił kosz przy wejściu i spojrzał, czy mała na pewno śpi. Kiedy już się upewnił, wyszedł znów z jej kwaterki, aby przynieść jej trochę jedzenia i wody. Finalnie obie miski znalazły się przy firanie odcinającej promienie słońca i chłód od pokoiku śpiącej istotki. Basior zaczął wyjmować z kosza rzeczy, które przyniósł tu ze sobą i rozkładać je w równych miejscach tak, aby nie zaśmiecały pokoiku a ozdabiały go najlepiej jak umiały. Wilk najwyraźniej w super mocach mógł dopisać sobie genialny zmysł dekoratorski. W koszu zostały już tylko wypełniona czymś mała, materiałowa torba zakupiona przez wilka na targu i kilkanaście monet, które miał zamiar podarować śpiącej w swoim legowisku waderze... Kiedy nadeszła na to odpowiednia pora, Sokar odsłonił firanę, dopuszczając trochę światła i świeżego powietrza do pomieszczenia, w którym się znajdowali... Mała zbudziła się, czując lekkie szturchnięcie w bok nosem i opiekuńcze liźnięcie za lewym uchem. Potrząsnęła łebkiem i ciut przestraszona wstała na cztery łapy, zachwiała się zestresowana, ale gdy zobaczyła ze nie odwiedził jej nikt, kogo by już nie znała, ziewnęła spokojnie i się przywitała.
    - Cześć... - mruknęła, musząc ocucić się jeszcze z sennego zamroczenia. Rozejrzała się trochę za swoim towarzyszem.
- Hej mała... - Uśmiechnął się lekko. - Lepiej dziś spałaś?
- Znów śniło mi się coś dziwnego... Z mamą i... drugim wilkiem.- Przełożyła kamyczek z posłania na niziutką półeczkę i otarła się o niego łebkiem w geście przytulenia.
- Biedactwo...- odparł zatroskany.- Chcesz mi o tym opowiedzieć?
Waderka tylko pokręciła głową.
- Jeszcze nie chcę. - Przeciągnęła się.
Sokar poprawił ułożenie swoich skrzydeł i skinął lekko głową. Dawał małej czas na oswojenie się.
- No dobrze, Rapid... przyniosłem Ci śniadanie, możesz zajadać- dodał.- Ale jakbyś chciała porozmawiać o tym później, to po prostu mi powiedz, w porządku?
Mała podeszła do miski z wodą.
- Dziękuję.

***
    Po południu Sokar przedstawił waderkę innym szczeniakom w sierocińcu. Mała trochę się bała, ale maluchy były na szczęście w większości sympatyczne. Gdy razem wrócili do pokoju, Sokar pokazał jej rzeczy, w które ją zaopatrzył. Dodatkowy koc, kilka zabawek, książek, ozdób i innych rzeczy, dzięki którym pokoik wyglądał coraz przyjaźniej. Spodziewał się, że mała nie będzie umieć czytać. To było oczywiste, patrząc na to, że wychowała się bez watahy i wilków, które mogłyby ją tego nauczyć...
- Nie martw się tym.- Uśmiechnął się delikatnie.- Poza zabawkami pomyślałem też, że przyda Ci się trochę nauki... Szczeniaki w naszej watasze chodzą do szkoły. Tam wszystkiego się nauczysz... Będę Ci pomagać, mała. Dasz sobie radę- oznajmił zachęcająco.- W szkole pokażą Ci jak liczyć, czytać, pisać, dobrze walczyć i polować...
- Trochę już umiem!
    Sokar zaśmiał się cicho.
- Oj wiem... będziesz umiała lepiej. Nawet dzisiaj cię czegoś nauczę, dobrze?- Gdy zauważył jak waderka z piorunem na ramieniu kiwa łebkiem, podszedł do koszyka.- Niedługo obchodzimy Wielkanoc, kruszynko. Pokażę Ci i opowiem dokładnie, na czym to polega... Najpierw pójdziemy zdobyć produkty na wiosenne ciastka, a potem nazbieramy kwiatów na ozdoby. Po drodze opowiem Ci wszystko, co powinnaś wiedzieć o tym święcie.
- Oh... - była ciut zaskoczona przez nazwanie jej kruszynką. Tylko ona jedna w tamtym momencie wiedziała, jak się z tym czuła, ale Sokar miał małą nadzieję, że nie jakoś źle...- To daleko?
- Nie, dość blisko.- Zgarnął lekką, materiałową torbę z wiklinowego kosza i założył ją małej.- Będzie fajnie, obiecuję.- Sam wziął sakiewkę z monetami.

 

<Rapid?>


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz