Kolejnego dnia ruszył do sierocińca z koszem pełnym małych
drobiazgów, które mogłyby sprawić uśmiech na pyszczku nowej watahowej znajdki.
Sokar mógł najwyraźniej stwierdzić, że... polubił ją. Młoda waderka była
zagubiona i strachliwa, jednak mimo wszystko widać było, że przyjaźnie do niego
nastawiona. Potrzebowała, aby ktoś
odrobinę ją nakierował i dał jej tym samym pretekst do dobrego samopoczucia.
Trzeba było lekko pchnąć ją w stronę pewności siebie i poczucia bezpieczeństwa
w jego towarzystwie. Skrzydlaty wiedział, że przez długi czas nie miała oparcia
w nikim prócz swojego sympatycznego towarzysza i bardzo chciał, aby Rapid
uważała, że ma je również w nim.
Zjawił się w sierocińcu dość szybko. Przywitał się z
pracownikami, którzy jako jedyni wtedy nie spali. Szczeniaki może i były
ruchliwe, ale nie o tej godzinie. Ta była zbyt wczesna dla maluchów, które
bawiły się i dreptały po swoich pokojach, bawiąc się do późna w przepychanki.
No i... dla waderki o jasnych, limonkowych oczach, która w nocy zbudzona z
koszmaru wybiegła ze schronienia na zimny klif w poszukiwaniu sennej mary ze
swojej przeszłości.
Po cichu odstawił kosz przy wejściu i spojrzał, czy mała na
pewno śpi. Kiedy już się upewnił, wyszedł znów z jej kwaterki, aby przynieść
jej trochę jedzenia i wody. Finalnie obie miski znalazły się przy firanie
odcinającej promienie słońca i chłód od pokoiku śpiącej istotki. Basior zaczął
wyjmować z kosza rzeczy, które przyniósł tu ze sobą i rozkładać je w równych
miejscach tak, aby nie zaśmiecały pokoiku a ozdabiały go najlepiej jak umiały.
Wilk najwyraźniej w super mocach mógł dopisać sobie genialny zmysł dekoratorski.
W koszu zostały już tylko wypełniona czymś mała, materiałowa torba zakupiona
przez wilka na targu i kilkanaście monet, które miał zamiar podarować śpiącej w
swoim legowisku waderze... Kiedy nadeszła na to odpowiednia pora, Sokar
odsłonił firanę, dopuszczając trochę światła i świeżego powietrza do
pomieszczenia, w którym się znajdowali... Mała zbudziła się, czując lekkie
szturchnięcie w bok nosem i opiekuńcze liźnięcie za lewym uchem. Potrząsnęła
łebkiem i ciut przestraszona wstała na cztery łapy, zachwiała się zestresowana,
ale gdy zobaczyła ze nie odwiedził jej nikt, kogo by już nie znała, ziewnęła
spokojnie i się przywitała.
- Cześć... - mruknęła, musząc ocucić się jeszcze z sennego
zamroczenia. Rozejrzała się trochę za swoim towarzyszem.
- Hej mała... - Uśmiechnął się lekko. - Lepiej dziś spałaś?
- Znów śniło mi się coś dziwnego... Z mamą i... drugim
wilkiem.- Przełożyła kamyczek z posłania na niziutką półeczkę i otarła się o
niego łebkiem w geście przytulenia.
- Biedactwo...- odparł zatroskany.- Chcesz mi o tym
opowiedzieć?
Waderka tylko pokręciła głową.
- Jeszcze nie chcę. - Przeciągnęła się.
Sokar poprawił ułożenie swoich skrzydeł i skinął lekko
głową. Dawał małej czas na oswojenie się.
- No dobrze, Rapid... przyniosłem Ci śniadanie, możesz
zajadać- dodał.- Ale jakbyś chciała porozmawiać o tym później, to po prostu mi
powiedz, w porządku?
Mała podeszła do miski z wodą.
- Dziękuję.
***
Po południu Sokar przedstawił waderkę innym szczeniakom w
sierocińcu. Mała trochę się bała, ale maluchy były na szczęście w większości
sympatyczne. Gdy razem wrócili do pokoju, Sokar pokazał jej rzeczy, w które ją
zaopatrzył. Dodatkowy koc, kilka zabawek, książek, ozdób i innych rzeczy,
dzięki którym pokoik wyglądał coraz przyjaźniej. Spodziewał się, że mała nie
będzie umieć czytać. To było oczywiste, patrząc na to, że wychowała się bez
watahy i wilków, które mogłyby ją tego nauczyć...
- Nie martw się tym.- Uśmiechnął się delikatnie.- Poza
zabawkami pomyślałem też, że przyda Ci się trochę nauki... Szczeniaki w naszej
watasze chodzą do szkoły. Tam wszystkiego się nauczysz... Będę Ci pomagać,
mała. Dasz sobie radę- oznajmił zachęcająco.- W szkole pokażą Ci jak liczyć,
czytać, pisać, dobrze walczyć i polować...
- Trochę już umiem!
Sokar zaśmiał się cicho.
- Oj wiem... będziesz umiała lepiej. Nawet dzisiaj cię czegoś
nauczę, dobrze?- Gdy zauważył jak waderka z piorunem na ramieniu kiwa łebkiem,
podszedł do koszyka.- Niedługo obchodzimy Wielkanoc, kruszynko. Pokażę Ci i
opowiem dokładnie, na czym to polega... Najpierw pójdziemy zdobyć produkty na
wiosenne ciastka, a potem nazbieramy kwiatów na ozdoby. Po drodze opowiem Ci
wszystko, co powinnaś wiedzieć o tym święcie.
- Oh... - była ciut zaskoczona przez nazwanie jej kruszynką.
Tylko ona jedna w tamtym momencie wiedziała, jak się z tym czuła, ale Sokar
miał małą nadzieję, że nie jakoś źle...- To daleko?
- Nie, dość blisko.- Zgarnął lekką, materiałową torbę z
wiklinowego kosza i założył ją małej.- Będzie fajnie, obiecuję.- Sam wziął
sakiewkę z monetami.
<Rapid?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz