13.04.2021

Od Kagekao

Podróż zajęła mi dłużej, niż przewidywałem. Pięć dni w jedną stronę to zdecydowanie zbyt optymistyczna perspektywa. Nie uwzględniłem przecież tego, że teraz, we wiosnę wszystkie rzeki i zbiorniki wodne zostały rozmrożone. Co za tym idzie, nie było już tych wszystkich dróg na skróty. Jak będziemy wracać będę musiał dołożyć wszelkich starań by nie powtórzyła się akcja sprzed paru dni, kiedy to prawie utonąłem w nurcie jeden z porywczych rzek. Gdyby tylko ten konar nie był aż tak spróchniały może utrzymałby ciężar mojego cielska.
Nie mniej jednak po około tygodniu byłem już na starych terenach. Spacerowałem powoli po znajomych miejscach, które opuściliśmy nie tak dawno temu. Zastanawiałem się czy kiedykolwiek uda mi się wrócić tu drugi raz. Możliwe, że to moje ostatnie chwile tutaj. Może i nowe tereny są bezpieczniejsze, jednak nostalgia i przywiązanie do tego miejsca nadal nie wygasło. Postanowiłem, że w takim razie powinienem wykorzystać jak najlepiej te chwile.
Samotne wędrówki przypominały mi o moim dawnym życiu, przed dołączeniem do mojej starej bandy, i w czasie gdy od nich odszedłem. Może i trochę tęskniłem za trybem życia samotnika, jednak teraz, kiedy mam rodzinę i pełnie ważne stanowisko w watasze, nie powinienem już robić takich ryzykownych rzeczy. Swoje wyszalałem, co prawda nie zawsze w odpowiedni sposób, jednak na pewno nie mogę powiedzieć, że zmarnowałem swoje życie. Jednak czemu dalej czuję, jakbym marnował się u boku mojej żony? Mam jedenaście lat, nie powinienem mieć już tych szczeniackich zabaw w głowie. To przecież czas, kiedy powinienem się uspokoić i zacząć żyć odpowiedzialnym życiem. Za parę lat i tak pewne skończę dwa metry pod ziemią, albo co gorsza w brzuchu jakiś padlinożernych ptaków.
– Nie należysz do stada – usłyszałem nieznajomy waderzy głos.
Odwróciłem się pytająco w stronę źródła dźwięku. Smukła wadera o piaskowej sierści najeżyła się ostrzegawczo. Obnażyła kły, cofając uszy.
– Stada? – zdziwiłem się. – Nie spodziewałem się, że ktoś zdążył zająć już te tereny – zaśmiałem się krótko, tylko wzmacniając wyczuwalny strach wilczycy.
– Lepiej dla ciebie byś opuścił te tereny zanim Alfa dowie się o twojej obecności – warknęła.
Uniosłem brew. Nie będę kłamać, że trochę zaciekawiło mnie kimże jest ta groźna Alfa. Gdybym nie był tu po Kazuri może i odważyłbym się z nimi zadrzeć tylko po to, by zaspokoić swoją ciekawość. Jednakże ryzyko z tym związane również mogłoby dosięgnąć waderę po którą tu przyszedłem. Nie zamierzam jej narażać na niebezpieczeństwo szczególnie, że sam postanowiłem ją ochronić. Co prawda nic mnie z nią nie łączy, a jedyny powód czemu jej pomagam to moja egoistyczna zachcianka.
– Opuszczę je, jednak najpierw muszę coś zrobić – powiadomiłem ją. – I nie zamierzam uciec z podkulonym ogonem tylko ze względu na twoją alfę.
Już chciałem odwrócić się i odejść w swoją stronę gdy ta bez żadnego ostrzeżenia skoczyła na mnie z zamiarem ugryzienia mnie. Po jej przesadzonych, nieostrożnych ruchach można było zauważyć, że nie jest wytrenowanym wojownikiem. Wystarczyło jedynie zniżyć się wystarczająco by uniknąć jej szarży. Nie była nawet w stanie wylądować na czterech łapach – potknęła się o własną nogę, lądując na piasku.
– Twoje umiejętności w walce nie świadczą wcale pozytywnie o waszym stadzie – powiedziałem prostując się. – Niekompetentna alfa, że obsadziła osobę nieporadną w walce jako strażnika terenów.
Wadera zacisnęła zęby, wstając z piasku. W powietrzu zmaterializowały się pokaźne kawałki lodu. Ruszyły w moją stronę z znaczną prędkością. Mimo, że próbowałem wyminąć wszystkie, nie potrafiłem zrobić tego bez drobnych zadrapań. Może i umiejętności fizyczne u niej ssą, jednak potencjał magiczny na pewno posiada. Tyle że potencjał to nie wszystko. Osoby takie jak ona są jedynie nieoszlifowanymi diamentami.
Spojrzałem jej w oczy, wykorzystując szanse.
Nowo wytworzone pociski, mające już zaraz nabrać tempa i ruszyć w moją stronę, opadły na ziemię wraz z piaskową waderą. Zwinęła się z bólu, jęcząc żałośnie.
– W taki sposób mógłbym cię zabić, a twoje stado nie wiedziałoby dalej o mojej obecności. Jesteś w stanie zorientować się na jakie niebezpieczeństwo mogłabyś narazić swoich pobratymców swoją niekompetencją? Powinnaś się skupić na swoich fizycznych zdolnościach, bo twoja magia nie uchroni cię przed wszystkim – pouczyłem ją, zdejmując z niej efekt mojej mocy. – Plus nie powinnaś dawać poznać po sobie strachu. W prawdziwej walce przez taki drobny błąd mogłabyś stracić życie.
– Nie chcę tego robić… - wymamrotała rozpaczliwie, dalej leżąc na ziemi.

C.D.N

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz