13.04.2021

Od Tsumi do Vespre

Przez pewien czas, nie do końca odbierałam bodźce z zewnątrz. Jedyne co potrafiłam, to patrzeć pusto w podłoże, podczas gdy moje ciało zamarło, nie chcąc się mnie słuchać. Z resztą, nie ma co opisywać stanu w jakim się znalazłam. Ważniejsze jest to, co zastałam po tym. Gdy tylko efekt ustał, zdążyłam zrobić może dwa kroki, zanim łapy się pode mną ugięły, a ja zwymiotowałam, brudząc tym samym płytki i jakąś roślinność. Piszczało mi w uszach, jakby mnie coś ogłuszyło. Ugh.... gól głowy. Nie byłam przyzwyczajona do działania czyjejś mocy, ha, lepiej, nigdy żadnego ataku od strony innych nie doświadczyłam. Przymknęłam trochę oczy,  co nie pomogło mi ani uporać się z bólami głowy, ani przy wyostrzeniu wzroku i złapaniu równowagi. Co ważniejsze, nie miałam pojęcia co się stało. Ignorując ten uciskający ból w głowie, postarałam się jednak cokolwiek zobaczyć. 
- Vespre...? - Wymamrotałam. Był pierwszą osobą jaką zobaczyłam. Potem doszły dwa dywaniki. Albo raczej żeby dosadniej to ująć: Dwa martwe ciała odziane w futra, które były solidnie splamione czerwoną, dobrze widoczną w pozostałym świetle dnia cieczą. Nie byłam pewna, co mam aktualnie myśleć. Moje myśli krążyły po całym miejscu zdarzenia, ciągle zataczając koła, by zaraz potem wrócić do punktu wyjścia - Ve ....- Przerwałam, widząc jego zdezorientowanie. Zdawał się być jakby obłąkany. Podeszłam w ciszy, ignorując brudzącą krew, do szczeniaka, starając się nie patrzeć na martwe ciała. 
- Słuchaj, chodźmy po radnych - Powiedziałam, starając się ukryć przerażenie i drżący głos. Brak reakcji. Myśli Tsumi zaczęły się przejaśniać. Tym samym, dotarło do niej dosadnie co się stało, oraz strach przed tym, jak to wszystko wytłumaczy innym. Przez chwilę martwiła się nawet, co ma powiedzieć Zahirze i jakie będą z tego kłopoty. 
- Zostaw mnie na chwilę samego - powiedział cicho, podchodząc do piaskowo-brązowego ciała. Przez chwilę tam tak stałam, nie wiedząc co robić. W końcu jednak odwróciłam się w stronę pałacu, starając się nie wywalić przez krew która osiadła mi na łapach, po czym, by nie marnować czasu, najszybciej jak się dało, poleciałam by kogoś poszukać. Pierwszą osobą jaka przyszła mi do głowy, była Stormy, ale najprawdopodobniej była w powietrzu na patrolu, przemierzając las,  gdyż sprawa tego terenu  nadal nie była wyjaśniona. Znaczy, przynajmniej u nich nie była. Zostaje Fluffy. Gdzie on mógł być? Wylądowałam na czystej posadzce z impetem, przejeżdżając kilka centymetrów na łapach, pozostawiając za sobą resztki ziemi i krwawego płynu. Chodziłam po wszystkich możliwych pomieszczeniach, zużywając coraz więcej resztek z mojej cennej energii. W końcu znalazłam. Wchodził akurat do pałacu. Czyli go nie było, a moja bieganina była zbędna. 
- Fluffy! - Podbiegłam do niego, próbując złapać oddech. Samiec popatrzył na mnie, kierując wzrok nieco w dół. 
- O, Tsumi. O co cho... - Przerwał, widząc pobrudzone łapy. Najpewniej wyczuł już też wszelkie możliwe zapachy, informujące go mniej więcej o moim stanie. - Co się dzieje. - spytał już nieco poważniej. Potem wszystko przeszło, jakby ktoś zrobił potężne przyspieszenie. Zaraz gdy mniej więcej wszystko streściłam, wysłał kogoś po Stormy. Ja natomiast zostałam bez żadnego zadawania pytań, zaciągnięta do pokoju, gdzie zostałam z moimi dwoma opiekunami. Nie byłam pewna, ile minęło, straciłam poczucie czasu. Leżałam między przednimi łapami Tamashi'ego, czekając. Sama nie byłam do końca pewna nawet na co. Oprócz tego, miałam wrażenie że moje łapy są brudne ale jakby od wewnętrznej strony. Chciałam je jak najszybciej umyć.

<Vespre? Nie mam zielonego pojęcia jak to opo wyszło, bo pisałam z pustką w głowie. Proszę nie bij>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz